Konrad Forenc - lubiński wojownik | #MiedziowaSylwetka
Ulubieniec kibiców. Człowiek, który za Zagłębie dałby się pokroić. Konrad Forenc przeżywał w Lubinie wzloty i upadki, ale właśnie dlatego, że zna smak zarówno sukcesu jak i porażki jest na Dolnym Śląsku podwójnie szanowany.
6 kwi 2020 16:30
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Do Zagłębia trafił jako nastolatek z MKS Oława. Początki wcale nie należały do najłatwiejszych, bo choć niosła się za nim fama utalentowanego golkipera, to jednak na debiut w ekstraklasie musiał trochę się naczekać. Był moment na jego lubińskim odcinku kariery, że przegrywał rywalizację z Aleksandrem Ptakiem, reprezentantem Serbii Bojanem Isailoviciem oraz Michałem Gliwą.
Zdolny rezerwowy. Ambitny z łatką utalentowanego, choć także nieco pechowego. Urazy imały się go zbyt często. W sztabie trenerskim pozostawała również niepewność, czy rzucenie go na głęboką wodę nie skończy się dla niego i zespołu bardzo źle. Bardzo mocno walczył by wyjść z roli bramkarza numer dwa albo trzy. Wytrzymał. Podobnie jak jego jego boiskowy idol – Artur Boruc, przetrzymał ciężkie okresy.
- Każdy z trenerów w jakimś tam stopniu przyłożył się do mojego małego sukcesu w życiu, ale takim najważniejszym momentem było, gdy trener Krzysztof Koszarski mnie ściągnął do Zagłębia. Jemu bardzo dużo zawdzięczam. On dał mi tę szansę, żebym mógł się zaprezentować w Lubinie. Ciężka praca, a przede wszystkim cierpliwość wyszła mi na dobre – wspominał w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, Konrad Forenc.
Gdy miejsce w podstawowym składzie znajdowało się zbyt daleko, zdecydował się na grę w niższych ligach. Najpierw trafił do Kolejarza Stróże, by później trafić do Floty Świnoujście i Calisii Kalisz.
Wrócił do KGHM Zagłębia, gdy "Miedziowi" spadli do I ligi. - Piotr Stokowiec widział mnie w swojej koncepcji, zrobiliśmy razem awans. Kiedy objął drużynę, po raz pierwszy poczułem się naprawdę doceniony. Postawił na chłopaka, który nie miał żadnego doświadczenia w ekstraklasie, zaledwie kilka rozegranych spotkań na wypożyczeniach w pierwszej lidze. Widział jednak, że jestem dobrym duchem w szatni, osobą, na której można polegać – opowiadał o pierwszym poważnym momencie dostania szansy w Lubinie. Na pierwszoligowych boiskach Konrad przez całą rundę wiosenną przepuścił tylko dwa gole, co niewątpliwie było wynikiem godnym podziwu.
Pierwszy sezon w Ekstraklasie to 15 meczów Konrada Forenca, 20 puszczonych goli i tylko dwa spotkania bez straty bramki. Sam Forenc przyznawał, że wynik ten był poniżej jego oczekiwań, które wystrzeliły do góry po dobrej grze na zapleczu Ekstraklasy.
Rok później między słupkami stanął tylko trzykrotnie i puścił osiem goli. Kolejny sezon był kompletnie spisany na straty, bo jedyne występy na jakie mógł liczyć, to cztery spotkania w 3-ligowych rezerwach. Dopiero sezon 18/19 przyniósł poprawę sytuacji Forenca w bramce KGHM Zagłębia. Zagrał w 14 spotkaniach, puścił 13 goli i pięciokrotnie pozostawał bez straty gola, co do teraz pozostaje jego najlepszym wynikiem dotyczącym liczby meczów bez puszczonych goli w Ekstraklasie. Do momentu przerwania rozgrywek z powodu szalejącej epidemii koronawirusa w sezonie 19/20 w PKO Ekstraklasie zagrał 17 razy, puścił 25 goli i cztery razy zachowywał czyste konto.
Miejmy nadzieję, że Konrad po wznowieniu rozgrywek będzie jednym z jaśniejszych punktów KGHM Zagłębia. Nikt nie ma bowiem wątpliwości, że Forenc może stać się na lata najbardziej charakterystyczną postacią "Miedziowych". Nie od dziś wiadomo, że nazywany jest wojownikiem nie tylko z powodu zamiłowania do sportów walki, ale to również kwestia jego ambitnego charakteru. Lubińskiego usposobienia.