Ekstraklasa
Po meczu z Lechem jest z nami Aleks Ławniczak, który wystąpił pierwszy raz w roli kapitana. Odpowiedzialność była duża, bo zespół trochę osłabiony i do tego rywal wymagający.
- Tak to prawda. Jest to duma i wielki zaszczyt. Szkoda, że nie udało się wygrać, aczkolwiek jest to w mojej karierze kolejny krok do przodu.
Spotkanie od początku nie układało Wam się pomyśli, bo Lech szybko objął prowadzenie po golu Afonso Sousy. Wydaje się, że Zagłębie trochę przysnęło w tej sytuacji. A później trudno było gonić ten wynik w tych afrykańskich warunkach i temperaturze przekraczającej 30 stopni.
- Pomimo tego mieliśmy swoje szanse na strzelenie bramki. Powinniśmy je wykorzystać, a także lepiej się zachować przy tym straconym golu.
Lech nie był jednak drużyną, która była lepsza. Do tego ta sytuacja, gdy Bartosz Mrozek trzykrotnie ratował swój zespół po strzałach Mateusza Wdowiaka, Adama Radwańskiego i Luisa Maty. Zabrakło chyba trochę precyzji?
- Wielka szkoda, że nie udało nam się wtedy zdobyć bramki. Nie widziałem dokładnie czy te strzały były prosto w bramkarza, czy on tak świetnie bronił, jednak powinniśmy na pewno zdobyć bramkę.
Zagłębie przegrywa pierwszy mecz na własnym boisku. Za nami już pięć spotkań, ten bilans mógłby być lepszy, ale można powiedzieć, że jesteśmy drużyną walczącą i to docenili też Kibice po końcowym gwizdku.
- Tak, zgadza się. Mecz można przegrać, ale walki nie może zabraknąć nigdy. Nie udało się zdobyć bramki, ale w każdym spotkaniu będziemy walczyć o trzy punkty. Liczymy, że to wydarzy się już za tydzień i wrócimy z Gliwic z kompletem oczek.