Piotr Leciejewski: W grze bramkarza nie ma miejsca na nonszalancję / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Piotr Leciejewski: W grze bramkarza nie ma miejsca na nonszalancję 12 sty

Piotr Leciejewski: W grze bramkarza nie ma miejsca na nonszalancję

Nowy bramkarz KGHM Zagłębia Lubin o swoim transferze, życiu w Norwegii oraz presji, jaka towarzyszy grze między słupkami.

12 sty 2018 09:09

Autor Zagłębie Lubin

Udostępnij

Ekstraklasa



Stęskniłeś się za Polską?
Piotr Leciejewski: - Faktycznie po tylu latach chciałem zagrać w polskiej lidze. Pochodzę z Legnicy, wracam więc w rodzinne strony. Bardzo się cieszę, że mój transfer do Zagłębia Lubin doszedł do skutku.

Polakowi ciężko było zaaklimatyzować się w Norwegii i zaistnieć w tamtej lidze? Ludzie, którzy wyjeżdżają z Polski pracować w Norwegii, co chwilę wracają do ojczyzny, by podładować akumulatory?
- Za mną wielka przygoda i całą Norwegię oceniam bardzo pozytywnie. Spędziłem tam znakomity czas. Owszem, komuś może nie odpowiadać ten klimat, często pada. Ja jednak czułem się bardzo dobrze i o Norwegii mówię w samych superlatywach. Wiele zawdzięczam Norwegom, przyszedł jednak czas na nowe wyzwania, realizowanie kolejnych marzeń, dlatego melduję się w Lubinie.

Jakie to marzenia?
- Oczywiście chcę zaistnieć w polskiej lidze, ustabilizować swoją pozycję. Przyjeżdżam bogatszy w doświadczenia. Skoro mogłem zaistnieć w obcym kraju, dlaczego miałoby mi się nie udać w Polsce? Nie chcę, by odbierano mnie jako pyszną osobę, bo na wszystko muszę zapracować.

W Norwegii zaczynałeś jednak nie od najwyższej klasy rozgrywkowej. W Polsce zagrasz w Zagłębiu, w ekstraklasie, w klubie mającym aspiracje, więc od razu na najwyższym poziomie. Oczekiwania są spore i czasu na aklimatyzację mało.
- Do Zagłębia trafiam jako zawodnik doświadczony, starszy. Meczów w norweskiej ekstraklasie rozegrałem ponad 200, więc startuję też z innego pułapu. Wiadomo, że trafiam do nowej szatni, czekają mnie nowe wyzwania. Odczuwam pewne emocje, wizualizuję sobie w myślach przyszłość. A jak będzie? Utarło się mówić, że wszystko weryfikuje boisko. Przychodzę z pozytywnym nastawieniem, by wziąć "na klatę" kolejne wyzwanie.

Z miejsca walka o bluzę z numerem 1.
- (śmiech) Zagram z numerem 29, więc o "jedynkę" nie powalczę.

Bramkarz to wariat?
- Bramkarz to indywidualista, często samotny. Indywidualista zawsze wyłamuje się z ram, więc jest wariatem. Owszem gra 11 gości, ale jeden z nich skazany jest często na swoje towarzystwo, swoje problemy, swoje "demony". Trzeba sobie radzić z presją, podejmować dobre decyzje. A wspomniane "demony" przychodzą, trzeba wówczas zachować koncentrację? Jeśli ona spada, to o błąd nie jest trudno.

A masz jakieś rytuały, które pomagają rozładować to napięcie?
- Każdy bramkarz ma swoje sposoby, uważam, że nie trzeba o tym mówić. Ważne, by sobie radzić ze stresem.

Bramkarz może wygrać mecz?
- Myślę, że może wygrać, ale może też przegrać. Jeden błąd może zaważyć o wyniku. W dzisiejszej piłce bardzo ważne jest przygotowanie siłowe, ale głowa jest równie ważna. Zachowanie należytej koncentracji w każdej sytuacji jest bardzo trudne, wiem ile to kosztuje. Każda piłka jest ważna, każda interwencja musi być więc dobra. W zagraniu bramkarza nie może być nawet odrobiny nonszalancji.

Przez wiele lat byłeś w szatni "norweskiej", czy w szatni Zagłębia będzie problem z aklimatyzacją?
- Myślę, że nie mam problemu w kontaktach z innymi ludźmi. Kiedy jest na to czas, lubię pożartować. Chłopaków jeszcze nie poznałem, ale jestem do nich pozytywnie nastawiony. Można składać piękne deklaracje. Na zaufanie muszę jednak zapracować swoją postawą na boisku. To normalne. Jako zawodnik Zagłębia, dla kolegów z drużyny, będę zawsze pomocny i koleżeński.

To chłopak z Legnicy będzie spełniony w barwach Zagłębia?
- Urodziłem się w Legnicy, mieszkałem i wychowywałem się w tym mieście. Zaczynałem też grać w piłkę, ale czuję się wychowankiem LSPM-u Zielona Góra, bo w wieku 14 lat podjąłem tam treningi. Zagłębie to dobre miejsce, by się rozwijać, realizować kolejne marzenia.