Ekstraklasa
Mateusz, dzisiaj pojawiłeś się w pierwszym składzie. Zagłębie stworzyło wiele sytuacji, by strzelić gola wyrównującego. Na koniec jednak zabrakło czasu po tej kontaktowej bramce Juana Munoza.
- Na pewno, znowu ta nieskuteczność. To nie pierwszy mecz, w którym stwarzamy mnóstwo okazji i nie potrafimy tego wykorzystać. Faktycznie ta bramka na 1:2 wpadła trochę za późno i zabrakło czasu, by doprowadzić do wyrównania.
Z komfortowej sytuacji, którą mieliśmy jeszcze dwa tygodnie temu – dzisiaj zaczyna się robić nerwowo, bo ta przewaga nad strefą spadkową topnieje w oczach.
- Wiadomo, że boli nas mocno ten dołek, w którym teraz się znaleźliśmy, ale zostało nam pięć meczów. Potraktujemy je jak pięć finałów i będziemy w każdym walczyć o pełną pulę.
Teraz czeka nas wyjazd na mecz z Radomiakiem, który gra w kratkę. My niestety mamy serię trzech porażek. Presja wyniku będzie ciążyła w tym spotkaniu.
- Zdecydowanie tak. Radomiak też nie ma łatwej sytuacji. Można powiedzieć, że jedna z tych drużyn może się podłączyć o tę przysłowiową walkę o utrzymanie. Ciężko pracujemy na treningach i staramy się, by to wszystko odwrócić. Poprzedni mecz z Piastem nie był taki, jak powinien. Myślę, że w tym spotkaniu z Jagą pokazaliśmy się z niezłej strony i gdyby ten mecz potoczył się trochę inaczej, to rozmawialibyśmy w innych nastrojach.