Martin Ševela | Kiedy jesteś chory, marzysz tylko o jednym, aby być zdrowym
Słowacki trener KGHM Zagłębia uważnie obserwuje sytuację panującą w naszym kraju, licząc na to, że jak najszybciej zapadną decyzję związane z rozgrywkami PKO Ekstraklasy. Opiekun „Miedziowych” przygotowuje się na różne scenariusze, w międzyczasie starając się doskonalić swój warsztat trenerski. W rozmowie z Biurem Prasowym klubu opowiedział między innymi o meczu z Pogonią, dynamicznej sytuacji w ostatnich dniach, sposobach na radzenie sobie z trudną sytuacją i życiu bez rodziny. Zapraszamy
24 mar 2020 12:33
Udostępnij
Ekstraklasa
Trenerze, przerwa w rozgrywkach trwa już ponad tydzień. Z tego powodu nie udało się rozegrać spotkania w Szczecinie, wypadł nam także mecz z Lechem. Jak Pan zareagował, gdy zapadła taka decyzja.
- Wszystko działo się bardzo dynamicznie i zmieniało się tak naprawdę z dnia na dzień. W tamten czwartek (12 marca dop. red.) podjęliśmy bardzo szybką decyzje. Gwoli ścisłości, my byliśmy przygotowani na ten mecz. Chcieliśmy poczekać tylko do rana, kolejnego dnia. Okazało się jednak, że wszystkie piątkowe mecze są odwołane, a liga wstrzymana jest na dwa tygodnie. Uważałem i dalej uważam, że to była dobra i rozsądna decyzja.
A jak do tego podchodziła drużyna? Dało się wyczuć nerwowość spowodowaną wyjazdem?
- Na dwa dni przed meczem nie zauważyłem żadnych problemów z koncentracją na treningu. Zajęcia przebiegały normalnie, choć pewnie niektórzy mniej, inni bardziej śledzili doniesienia spływające do nas z Europy. W piątek pojawiła się już oficjalna informacja dotycząca wirusa i wówczas koncentracja już nie była taka, jakbym chciał. Trener też musi umiejętnie obserwować zachowania w swoim zespole, wyłapywać niepokojące sygnały. Nie wiedzieliśmy co się stanie, jak się rozwinie choroba. Widziałem, że moi zawodnicy nie byli już nastawieni wtedy na granie w piłkę. Wyjazd do Szczecina mijał się z celem.
W piątek okazało się, że liga wstrzymana jest na dwa tygodnie. W sobotę sztab szkoleniowy podjął decyzje, że zawodnicy będą objęci planami indywidualnymi. Co było brane pod uwagę, podczas przygotowań rozpisek?
- W sobotę rano odbyło się spotkanie z zawodnikami. Poinformowaliśmy ich, jaki jest nasz plan na krótszą i ewentualnie dłuższą przerwę. W trakcie weekendu mieliśmy czas, żeby przygotować chłopakom indywidualne plany treningowe, choć pewne działania zostały poczynione już wcześniej.
Wspólnie z Markiem Świdrem - odpowiedzialnym za przygotowanie motoryczne zespołu opracowaliśmy plan, w którym zawarliśmy zarówno bieganie, rower jak i jednostki siłowe. Musieliśmy szybko zareagować. Dziś mamy z każdym naszym zawodnikiem kontakt. Monitorujemy ich aktywność poprzez analizowanie indywidualnych zapisów GPS, które dostarczane są w formie raportu do Marka. Z kolei on robi dla sztabu „feedback”. Jedna rzecz to aspekt fizyczny, z drugiej strony zadbaliśmy także o ten teoretyczny. Przygotowaliśmy dla naszych zawodników wybrane spotkania z rozgrywek Champions League i poprosiliśmy ich, aby przeanalizowali indywidualnie zawodników na swoich pozycjach. Mają za zadanie wysłać do nas odpowiedź zwrotną i przykładowo podać trzy pozytywne aspekty, które mogą wykorzystać podczas swojego meczu. Przerwa w rozgrywkach nie oznacza bowiem przerwy w pracy. Paradoksalnie, nasi gracze mają teraz trochę więcej czasu, ale i więcej obowiązków.
W ubiegły piątek zapadła decyzja, że ta przerwa potrwa jeszcze dłużej. Rozgrywki wstrzymane są aż do 26 kwietnia. Czy coś się zmieniło w waszych przygotowaniach?
- I na takie rozwiązanie byliśmy przygotowani. W tym momencie musimy po prostu czekać na to, co będzie dalej. Jesteśmy w ciągłym kontakt z zespołem. Cześć z nich indywidualnie przychodzi na stadion trenować. Część robi to w domach, w miejscach odosobnionych, ale w dalszym ciągu pracując. My jako sztab przygotowujemy też inne warianty, pod kątem przyszłych decyzji. Z drugiej strony współpracujemy w klubie z Prezesem. Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym, mailowym.
Jeśli trener jest już w klubie i rozmawia z prezesem, to te dyskusje dotyczą tylko spraw bieżących czy rozmawiacie Panowie także o nowym sezonie?
- Poruszamy tematy bieżące jak i te związane z przyszłością drużyny. Oczywiście, zdrowie i kwestie bezpieczeństwa są teraz najważniejsze. W dalszym ciągu czekamy na wiążące decyzje, analizując sytuację z dnia na dzień. Informacje o wirusie pojawiają się na bieżąco i tak naprawdę każdy, nowy dzień może przynieść coś nowego. Zobaczymy co będzie w nadchodzących tygodniach, ale tak, oglądamy innych chłopaków pod kątem potencjalnych wzmocnień do drużyny na nowy sezon. Chcemy jakości i dążymy do tego. Przykłady Baszkirowa i Drażica pokazują jak wiele potrafią dać przemyślane ruchy, dlatego pracujemy nad tym już teraz. Co prawda nie wiemy jeszcze kiedy i czy liga się zacznie, ale w międzyczasie przygotowujemy się, żeby nie było później szoku.
A jak Pan funkcjonuje w czasie przymusowej kwarantanny?
- Staram się normalnie, choć wiele rzeczy z dnia na dzień stało się trudniejszych. Na pewno jest pewien dyskomfort. Wcześniej, przed epidemią wirusa, mieliśmy napięty grafik. Z małymi wyjątkami treningi w tygodniu, a na weekend spotkania ligowe. Teraz odszedł nam aspekt rywalizacji, mam więc więcej czasu na analizowanie choćby tego co było. Pracuje także nad komunikacją za pomocą języka polskiego, to też bardzo ważne. Na dziś sytuacja jest dla mnie trudna, ponieważ w Lubinie jestem sam, bez rodziny. Z tego powodu człowiekowi jest czasem smutno, mogę być z bliskimi na Słowacji tylko myślami. Wiem jednak, że taki zawód wybrałem i podchodzę do tego profesjonalnie i odpowiedzialnie.
Na tą chwilę żona czy dzieci nie mogą do mnie przyjechać, ale ciągle jest szansa dla mnie czy choćby Lubo Guldana, że my będziemy mogli wyjechać do rodzinnych domów. Granica jest póki co otwarta, jeszcze można wyjechać. Wszystko jest kwestią decyzji co dalej z rozgrywkami. Obecnie wiąże się to z dużym ryzykiem, bo decydując się na wyjazd musiałbym spędzić dwa tygodnie w kwarantannie na Słowacji. A co gorsza, nie wiadomo jak będzie z powrotem – czy i kiedy będziemy mogli ponownie wrócić do Polski, do klubu. Dlatego cierpliwie czekamy na najważniejszą decyzję – co dalej z ligą.
Wspomniał trener, że teraz poświęca głównie czas na analizę. W jaki sposób może Pan obecnie podnosić swoje umiejętności?
- Jest wiele możliwości, aby wykorzystać ten czas jak najlepiej. W sezonie bardzo często go brakuje, bo pracujesz od spotkania do spotkania, przygotowując się pod kolejnego przeciwnika. Dziś mam go trochę więcej, co jest dobrym momentem na analizę pomysłów, które od jakiegoś czasu kiełkują mi w głowie. Dziś więc robię poczynania, żeby przygotować zespół na nowy system gry z trzema obrońcami. To może być atutem i tym możemy zaskoczyć przeciwnika. W trakcie sezonu czy indywidualnych spotkań trzeba czasem reagować w trackie, być elastycznym. Można zacząć mecz systemem 4-2-3-1, ale zmieniać podczas gry na np. 4-3-3. Stąd moja praca nad doskonaleniem różnych systemów gry Zagłębia.
Obecnie więcej pracujecie zdalnie. Macie jakaś grupę wewnętrzną ze sztabem, gdzie wymieniacie się informacjami?
- Oczywiście. Kontakt teraz z moim sztabem jest bardzo ważny. Każdy z nas ma swoje indywidulane przemyślenia i należy zdanie wszystkich brać pod uwagę. Mamy grupę, gdzie każdego dnia o różnych porach piszemy z sobą, wysyłamy sms, analizy. Czasem są to pojedyncze zdania, czasem głębsze myśli, ale na pewno jest to stymulujące.
Nie możemy wykonywać swojej pracy na boisku, więc szukamy alternatyw i rozwijamy się, aby w każdym dniu zrobić coś dla siebie. Ta ciężka sytuacja w jakiś sposób otwiera nas na nowe doświadczenia i buduje poczucie wspólnoty.
Doba ma dwadzieścia cztery godziny, ale nie samą pracą człowiek żyje. Jak trener spędza wolny czas?
- Większość dnia poświęcam mimo wszystko na obowiązki zawodowe – czuje w tym względzie odpowiedzialność. Finalnie pewnych założeń nie udało mi się zrealizować, stawiałem sobie cele, których nie dane było osiągnąć. Gdzieś w środku jest niedosyt, choć z drugiej strony, daje to motywację do jeszcze większej pracy. Masz rację jednak, nie można się w tym zatracić i dać odpocząć głowie. W wolnych chwilach staram się aktywnie spędzać czas. Chodzę choćby na spacery do lasy, unikając w ten sposób skupisk. Lubo pokazał mi ciekawe miejsce, niedaleko stadionu, gdzie leży również lotnisko. Są tam rozległe tereny, gdzie można się wyciszyć, pobiegać. Czerpie wówczas energię ze słońca, łapie świeże powietrze i jak to się mówi – dbam o dzienną dawkę witaminy D (śmiech). Wieczorami czy to wezmę się za zaległą lekturę, czasem oglądam filmy
Jest już Pan w Lubinie kilka miesięcy. Można ten okres jakoś ocenić czy jeszcze za wcześnie?
- Jak już powiedziałem wcześniej, miałem określone cele. Jednym z nich była pierwsza ósemka i choć były szansę, aby to osiągnąć, to dziś trudno mówić o tym w charakterze spełnienia. Na tą chwilę ciężko coś więcej powiedzieć. Mam na pewno pozytywne odczucia co do samego klubu. Dobrze się tutaj czuję i chciałbym zostać. Jakiś czas temu rozmawiałem z Panem Prezesem, wiem jakie są jego oczekiwania, choć nasza wizja odnośnie zespołu jest na pewno wspólna. Dostałem zapewnienie, żebym się nie martwił. Dla mnie przyjazd ze Słowacji do Polski był szansą. Każda jedna rzecz tutaj jest na wyższym poziomie niż w rodzimej lidze i na pewno jest to krok w przód w mojej karierze. Moim celem jest pracować dalej w Lubinie. Wyznaczyłem sobie kolejne kroki, jak choćby wnieść jeszcze więcej ofensywy, kreatywności do gry. Musimy również wykonać lepszą pracę w defensywie, abyśmy nie otrzymywali tyle bramek. To taki kamyczek do mojego ogródka.
Z perspektywy czasu czy jest coś, co trenera zaskoczyło na przełomie tych paru miesięcy?
- Na pewno dużym plusem jest nasza akademia. Wartością dodaną są przygotowanie boisk, stadion – to wszystko jest w Lubinie topowe. Podoba mi się cała liga, jej otoczka. Stadiony na które przyjeżdżamy, kibice, telewizja. Każde spotkanie jest transmitowane w na żywo, są przedmeczowe rozmowy, analizy, konferencje - to ma naprawdę swój urok i bardzo wysoki poziom. Moim prywatnym marzeniem jest to, aby w Lubinie przychodziło na mecze więcej kibiców. Doskonale wiem, że dużo zależy od wyników i od stylu jaki prezentujemy. Zrobię wszystko, abyśmy to my wykonali ten pierwszy krok. Jeśli zaczniemy grać ładnie dla oka, wygrywać, zostawiać na boisku serce, to problemu z frekwencją nie będzie.
W ostatnich dniach Słowacki Związek Piłki Nożnej opublikował wyniki ankiety na najlepszych trenerów i piłkarzy za 2019 rok. Zajął Pan wysokie, drugie miejsce tuż za Janem Kozakiem. Na pewno miło się czyta takie wiadomości?
- Zdecydowanie. Bardzo cieszy mnie takie wyróżnienie, tym bardziej, że w ankiecie głosowali zawodnicy i trenerzy. Na pewno jest to dla mnie pozytywny akcent i podsumowanie mojej pracy w Slovanie.
Czego trenerowi można obecnie życzyć?
- Chciałbym, żebyśmy dokończyli zmagania ligowe, choć wiem, że nie mam na to wpływu.
Ale przede wszystkim chciałbym, żebyśmy wszyscy byli zdrowi.
Jest taka mądrość życiowa, która mówi, że jak człowiek jest zdrowy, to ma wiele życzeń - nowy samochód, pieniądze czy sława. Z kolei jak jest chory, to ma tylko jedno marzenie - być zdrowym. Dlatego powtarzam, życzę sobie i wszystkim kibicom przede wszystkim zdrowia.