Kartka z kalendarza | Pojedynek z "Portowcami" na zakończenie sezonu 2003/04
Już w sobotę KGHM Zagłębie Lubin rozegra swój ostatni mecz w 2020 roku. Naszymi rywalami będzie Pogoń Szczecin. My jednak cofniemy się o 16 lat, do ostatniej kolejki sezonu 03/04. Wówczas „Miedziowi” na własnym boisku podjęli „Portowców”, z którymi ostatecznie awansowali do Ekstraklasy.
17 gru 2020 14:40
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Pogoń Szczecin swój debiut w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczyła już w 1959 roku. Od tego czasu dwukrotnie zdobywała srebrny medal Mistrzostw Polski i raz brązowy. Mimo to „Portowcy” nigdy nie przekroczyli pewnego poziomu i byli uważani za zespół środka tabeli. W obecnym sezonie podtrzymują jednak dobrą dyspozycję ostatnich lat i zajmują wysokie 3. miejsce. Nie zawsze było jednak tak kolorowo.
W sezonie 00/01 Pogoń finansowana przez tureckiego inwestora, z ciekawymi nazwiskami w składzie (Dariusz Gęsior, Grzegorz Mielcarski, Jerzy Podbrożny, Kazimierz Węgrzyn, Brasília, Oleg Salenko) zdobyła swoje ostatnie wicemistrzostwo. Po tym sukcesie zaczęły się jednak problemy klubu. W wyniku niedotrzymania umowy przez miasto Sabri Bekdaş wycofał się z finansowania drużyny, zostawiając ją z ogromnymi długami. Po tym w Szczecinie pojawił się jeszcze szwedzki inwestor, ale kolejne przepychanki z miastem doprowadziły „Portowców” do tragicznej sytuacji. W sezonie 2002/2003 zrujnowana kadrowo Pogoń wygrała tylko dwa mecze, w 30 spotkaniach zdobyła zaledwie 9 punktów i spadła z I ligi.
W wyniku wielu problemów Pogoń nie dostała licencji na grę w ówczesnej II lidze i formalnie przestała istnieć. W wyniku działań Antoniego Ptaka, w Szczecinie powstał klub MKS Pogoń Szczecin, który sezon 03/04 zaczął na licencji Piotrcovii Piotrków Trybunalski (zajęli jej miejsce w II lidze). Właśnie tym sposobem, mimo formalnego upadku i braku wspomnianej licencji na grę na zapleczu Ekstraklasy, „Portowcy” w tamtym sezonie mogli walczyć o powrót do najwyższej ligi. Kadrę Piotrcovii uzupełniono szczecińskimi zawodnikami.
W taki sposób przystąpili oni do sezonu 03/04 gdzie spotkali się z KGHM Zagłębiem Lubin. „Miedziowi” również pożegnali się w poprzednich rozgrywkach z I ligą. Doszło do tego po niesławnych barażach z Górnikiem Łęczna. Podrażnione ambicje lubinian doprowadziły w kolejnym sezonie do zaciętej walki o zwycięstwo na zapleczu. W pierwszym pojedynku z Pogonią padł bezbramkowy remis. Oba zespoły prezentowały się przez cały sezon bardzo dobrze. Sytuacja w czubie tabeli nie była pewna do ostatniej kolejki.
Dokładnie 11 czerwca 2004 roku „Miedziowi” walczący o awans z pierwszego miejsca podjęli w ostatniej kolejce sezonu 03/04 lidera II ligi, Pogoń Szczecin.
KGHM Zagłębie Lubin: Jakub Szmatuła, Mateusz Żytko, Andrzej Szczypkowski, Jacek Manuszewski, Rafał Piętka (89’ Wojciech Olszowiak), Tomasz Salamoński, Robert Kłos (79’ Marcin Pietroń), Ireneusz Kowalski (55’ Zbigniew Murdza), Sławomir Pach, Wojciech Łobodziński, Grzegorz Niciński.
MKS Pogoń Szczecin: Krzysztof Pilarz, Mauro, Julcimar, Paweł Magdoń, Mariusz Masternak, Łukasz Trałka (73’ Krzysztof Michalski), Michał Łabędzki (88’ Radosław Biliński), Przemysław Kaźmierczak, Batata, Olgierd Moskalewicz, Robert Śliwiński (70’ Piotr Gajewski).
Sam mecz nie należał jednak do porywających widowisk. Oba zespoły były pewne awansu. Po 30 spotkaniach (po rundzie jesiennej z rozgrywek wycofały się KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oraz Błękitni Stargard Szceciński, a wyniki ich spotkań zostały anulowane) oba kluby miały odpowiednio 61 i 60 punktów. Wciąż rozgrywała się jednak walka o to, kto zostanie mistrzem II ligi.
Pierwsza połowa minęła pod znakiem delikatnej przewagi „Portowców”. Goście kilkukrotnie zagrozili bramce pilnowanej przez Jakuba Szmatułę, ale nie potrafili sfinalizować swoich akcji. Bramkarz „Miedziowych” wyrósł w pierwszej części spotkania na bohatera spotkania. Fenomenalnie obronił strzał Bataty z osiemnastego metra, który starał się zaskoczyć naszego golkipera. Jednak to w 35 minucie Szmatuła wykazał się nie lada kunsztem bramkarskim. Najpierw wygrał pojedynek sam na sam z Przemysławem Kaźmierczakiem, a po chwili w ten sam sposób zatrzymał Batatę. Dzięki bardzo dobrej postawie naszego bramkarza, na przerwę schodziliśmy z bezbramkowym remisem, który dawał „Portowcom” mistrzostwo II ligi.
Zdecydowanie ciekawsza była druga połowa meczu. To w niej do głosu w końcu doszli podopieczni trenera Dražena Beseka. „Miedziowi” drugą część spotkania rozpoczęli z wysokiego „C”. W 48 minucie Ireneusz Kowalski oddał strzał zza linii pola karnego. Piłka po drodze odbiła się od zawodnika gości i spadła pod nogi Wojciecha Łobodzińskiego, który miał doskonałą okazję na wyprowadzenie gospodarzy na prowadzenie. Jednak jego strzał minimalnie minął bramkę. Przed jeszcze lepszą okazją stanęła w 57 minucie Pogoń. Szarżującego na naszą bramkę Batatę nieprzepisowo zatrzymał w polu karnym Jakub Szmatuła. Sędzia wskazał „wapno” i do karnego podszedł były zawodnik lubińskiego klubu Olgierd Moskalewicz. Jak mówi stare porzekadło „karny to nie gol”. Tak też był i tym razem. Fenomenalną paradą popisał się sam winowajca całej sytuacji. Nasz golkiper obronił strzał Moskalewicza.
Niewykorzystane okazje lubią się mścić, o czym „Portowcy” przekonali się już siedem minut później. Doskonała kontra gospodarzy doprowadziła do zmiany wyniku. Z własnej połowy, w stronę bramki strzeżonej przez Krzysztofa Pilarza, ruszył Rafał Piętka. Przebiegł kilkadziesiąt metrów i odegrał do wprowadzonego chwilę wcześniej Zbigniewa Murdzy. Ten ograł przy linii bocznej Mariusza Masternaka i idealnie dograł do wbiegającego w pole karne Pogoni Wojciecha Łobodzińskiego, który uderzył z pierwszej piłki i umieścił futbolówkę w bramce gości. Taki wynik dawał „Miedziowym” pierwszą pozycję w tabeli.
Po utracie bramki „Portowcy” z jeszcze większym zapałem ruszyli do ataków, jednak żaden z piłkarzy gości nie potrafił pokonać fenomenalnie spisującego się wówczas Jakuba Szmatuły. Rozstrzygające trafienie padło w najmniej oczekiwanym momencie. Na sekundy przed końcem spotkania, przy linii bocznej boiska Wojciech Olszowiak faulował ciągnącego grę Pogoni Batatę. Piłkę do rzutu wolnego ustawił Radosław Biliński i idealnie dograł na głowę Krzysztofa Michalskiego, który ustalił swoim trafieniem wynik meczu. Tym samym to podopieczni trenera Bogusława Baniaka zwyciężyli w rozgrywkach II ligi.
Mimo remisu i dopiero drugiego miejsca „Miedziowych” w ówczesnym sezonie ich powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej był dopiero początkiem pięknej przygody. W ciągu trzech lat zdołali utrzymać się w Ekstraklasie, zająć 3. miejsce i ostatecznie w sezonie 06/07 zdobyć swoje drugie Mistrzostwo Polski.
W międzyczasie Pogoń przeszła rewolucję kadrową. Niezadowolony z wyników drużyny Antoni Ptak sprzedał większość składu i sprowadził kilkunastu Brazylijczyków, doprowadzając do ewenementu na skalę światową. „Portowcy” stali się prawdopodobnie jednym klubem niebrazylijskim na świecie, który złożony był prawie w 100% z przedstawicieli tego południowoamerykańskiego kraju. W sezonie 05/06 doszło nawet do sytuacji, gdzie w wyjściowym składzie Pogoni na mecz z GKS-em Bełchatów, na boisko wyszło 10 Brazylijczyków i jeden Słowak. Ostatecznie w naszym mistrzowskim sezonie szczeciński klub spadł z Ekstraklasy i ponownie znalazł się w finansowych tarapatach. Od sezonu 12/13 Pogoń nieprzerwanie występuje już w najwyższej klasie rozgrywkowej.