Gwiazda rywala | Konrad Wrzesiński
Konrad Wrzesiński, pomimo raptem 28 lat na karku mógłby już teraz pokusić się o napisanie jednej z ciekawszych biografii spośród polskich piłkarzy. Podczas swojej przygody z futbolem częściej grał dla klubów, które regularnie nie wypłacały zawodnikom pieniędzy, z bliska widział rozpad zasłużonego polskiego klubu, zaliczył dwa spadki (w tym raz poza poziom centralny), na koniec zaś wyjechał do ligi kazachskiej, gdzie został nawet mistrzem kraju. Skrzydłowy Stali Mielec w obecnym sezonie rozkręca się powoli, do klubu trafił dopiero na początku września, po ponad miesiącu spędzonym… w rezerwach Jagiellonii Białystok.
15 paź 2021 08:15
Fot. FKS Stal Mielec
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Konrad Wrzesiński pierwsze kroki stawiał w zespole juniorskim Ursynów Warszawa. Rocznik 1993 był wyjątkowo dobrze obsadzony, w zespole było kilku etatowych reprezentantów kraju, którym przepowiadano duże kariery. Do tego grona nie należał jednak Wrzesiński, który jak sam przyznaje miał mniej talentu od niektórych kolegów. Talent to jednak nie wszystko, z tamtej drużyny tylko filigranowy skrzydłowy odgrywa teraz poważniejszą rolę w piłce. Wtedy nie było to takie oczywiste, partnerzy z zespołu trafiali na testy do Młodej Ekstraklasy, jeden z nich podpisał nawet kontrakt z Wisłą Płock, tymczasem Wrzesiński musiał zadowolić się grą w czwartoligowym UKS Łady. Przeszedł tam prawdziwą szkołę życia, nie raz zastanawiał się nad porzuceniem futbolu i podjęciem normalnego zatrudnienia. Ostatecznie zawodnik nie tylko przetrwał trudne miesiące, ale także zwrócił na siebie uwagę przedstawicieli Polonii Warszawa. Początkowo planowano, aby piłkarz występował jedynie w zespole młodzieżowym, szybko jednak okazało się, że trener Piotr Stokowiec widzi dla niego miejsce w pierwszej drużynie. Błyskawiczny przeskok z czwartej ligi do Ekstraklasy miał być prawdziwą szansą dla Wrzesińskiego. Niestety „Czarne Koszule” dosłownie tonęły w długach, w klubie brakowało środków na wszystko, w tym przede wszystkim na pensje dla zawodników. W takich sytuacjach, najczęściej na przekór problemom finansowym, szatnia się konsoliduje. Nie inaczej było w tym przypadku, od strony sportowej Polonia prezentowała się znakomicie, finansów nie dało się jednak oszukać. Pomimo zajęcia szóstego miejsca na koniec sezonu, klub nie dostał licencji na dalszą grę w Ekstraklasie, co w praktyce oznaczało, że piłkarze musieli szukać nowych pracodawców.
Wrzesiński, który pojawił się na boisku w trzech spotkaniach ligowych, liczył, że oferty kontraktu z klubów ekstraklasowych są jedynie kwestią czasu. Jak sam wspomina, odbiła mu wówczas „sodówka”, przez co nie podejmował nawet rozmów z zespołami z pierwszej ligi. Czas mijał, a zainteresowanie skrzydłowym ze strony innych zespołów z dnia na dzień malało. W końcu dzięki pomocy byłego trenera Wrzesiński udał się na testy do drugoligowej Siarki Tarnobrzeg. Na miejscu odbył jednak tylko jeden trening, po którym uznał, że lepiej będzie trafić do zespołu, który występuje na tym samym szczeblu rozgrywkowym, ale mierzy zdecydowanie wyżej. Ostatecznie, więc skrzydłowy podpisał kontrakt z Motorem Lublin. Jaki był finał tej historii? Siarka do końca walczyła o awans szczebel wyżej (zabrakło im dwóch punktów), tymczasem Motor z hukiem spadł poza poziom centralny. Wrzesiński, podobnie jak pozostali zawodnicy, nie zachwycał, to nie zraziło jednak włodarzy Widzewa Łódź. Łódzki zespół właśnie spadł z Ekstraklasy, przez co działacze musieli szukać oszczędności. Postawili na budowanie zespołu złożonego z niemal wyłącznie młodych, perspektywicznych piłkarzy, którzy będą w stanie włączyć się do rywalizacji o awans. Ten model w warunkach pierwszoligowych kompletnie się jednak nie sprawdził. Drużyna, która raptem kilka miesięcy wcześniej rywalizowała z Lechem Poznań czy Legią Warszawa w całej rundzie jesiennej potrafiła odnieść zaledwie jedno zwycięstwo. Niewiele pomogło przyjście nowego szkoleniowca Wojciech Stawowego, na koniec rozgrywek Widzew po raz kolejny musiał oglądać plecy rywali.
Zarówno w Motorze Lublin jak i Widzewie Łódź często zalegano piłkarzom z wypłatami, tak naprawdę dopiero w Pogoni Siedlce Wrzesiński poczuł jak to jest, co miesiąc dostawać przelew na konto. W końcu mógł pospłacać długi wśród członków rodziny, a także w pełni skupić się na grze w piłkę. W Siedlcach spędził udane dwa lata, w trakcie, których zapracował na miano solidnego ligowca. Pomógł mu w tym trener Dariusz Banasik, który na stałe przesunął go na skrzydło, wcześniej, bowiem zdarzało się, że Wrzesiński częściej grał na prawej obronie. Banasika można zresztą nazwać jego piłkarskim ojcem, to właśnie on po objęciu sterów w Zagłębiu Sosnowiec nalegał na ściągnięcie Wrzesińskiego. Piłkarz był już wówczas zdecydowany, aby ponownie spróbować swoich sił w Ekstraklasie, dzięki namowom szkoleniowca trafił finalnie na Górny Śląsk, czego z pewnością nie żałuje. Zagłębie już w pierwszym sezonie wywalczyło awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy, choć łączny dorobek trzech asyst skrzydłowego nikogo nie zachwycił. Pełnię swoich możliwości pokazał dopiero w kampanii 2018/2019. Trzy trafienia w pierwszych pięciu kolejkach sprawiły, że o Wrzesińskim zaczęło być głośno. Piłkarz wzbudzał zainteresowanie nie tylko wśród ligowych potentatów, ale również za granicą. W styczniu zgłosili się do niego przedstawiciele kazachskiego Kajratu Ałmaty, z którymi parafował roczną umowę.
Wrzesiński w stosunkowo późnym wieku po raz pierwszy wyjechał za granicę, w przeciwieństwie do wielu młodych graczy, postawił na klub, w którym realnie miał szansę zaistnieć. Polak był ważnym punktem drużyny, która po szesnastu latach odzyskała mistrzostwo kraju, dodatkowo posmakował gry w europejskich pucharach. W 43 występach w barwach Kajratu zapisał na swoim koncie sześć bramek i jedenaście asyst, co jak na skrzydłowego jest bardzo solidnym wynikiem. Po dwóch sezonach gry w Kazachstanie, Wrzesiński postanowił zmienić otoczenie. Dużo mówiło się o zainteresowaniu ze strony mistrza Sudanu Al-Merreikh, piłkarz wolał jednak powrócić do ojczyzny. W marcu obecnego roku podpisał umowę z Jagiellonią Białystok. W rundzie wiosennej zawodnik zdążył rozegrać siedem spotkań, po których miał przygotowywać się do rozpoczęcia nowego sezonu. Latem doszło jednak do sporych zmian w klubie. Nowa Pani Prezes wraz z nowym-starym szkoleniowcem Ireneuszem Mamrotem postanowili pozbyć się niechcianych graczy. Na listę transferową wystawieni zostali m.in. Ognjen Mudrinski, Martin Kostal oraz niespodziewanie Konrad Wrzesiński. Sytuację piłkarza wykorzystała Stal Mielec, która wypożyczyła go na rok z możliwością kupna.
Konrad Wrzesiński dysponuje odpowiednim potencjałem, aby stać się kluczowym zawodnikiem w układance trenera Adama Majewskiego. Stal w ubiegłym sezonie cierpiała przede wszystkim przez wąską kadrę zawodników, którą musieli zarządzać kolejni szkoleniowcy. Dzięki piłkarzom pozyskanym w ostatnim okienku transferowym, ich skład wygląda dużo solidniej, a sam Wrzesiński może nawiązać do czasów gry w Zagłębiu Sosnowiec, kiedy to występując w jednym z mniejszych klubów wyrósł na gwiazdę całych rozgrywek.