Radosław Jasiński | Derby powinny być motorem napędowym
Derby ze Śląskiem Wrocław to mecz, który elektryzuje cały Dolny Śląsk. Oba zespoły walczą o jak najwyższą lokatę w tabeli. Czwarte miejsce, tuż za podium, przy korzystnym rezultacie finału Fortuna Pucharu Polski daje awans do europejskich pucharów. O opinię przed piątkowym meczem, ale także własne wspomnienia z rywalizacji ze Śląskiem, spytaliśmy byłego piłkarza KGHM Zagłębia Lubin – Radosława Jasińskiego.
30 kwi 2021 12:30
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Jak wspomina Pan mecze derbowe? Czy do takich meczów podchodził Pan z większym zaangażowaniem, odczuwał Pan ciężar i presję ze strony kibiców? To nie jest przecież zwykłe spotkanie.
- Grałem w innych czasach. Gdy nie było tak nagłaśniane w telewizji, jak jest to czynione obecnie, że jest to mecz derbowy. Osobiście podchodziłem do tych spotkań bardziej personalnie z racji tego, że pochodzę z Dolnego śląska. Wiadomo, że derby to derby i chce się je wygrać, ale gdy wychodzisz na taki mecz, to zapominasz o wszystkim i grasz jak najlepiej, żeby wygrać. Niezależnie od rangi spotkania. Piłkarz na boisku chce wygrywać w każdym meczu i takie też miałem podejście.
Który z meczów derbowych utkwił Panu najbardziej w pamięci? Czy był to może mecz w 1996 roku, w którym strzelił Pan jedynego, zwycięskiego gola?
- Tak, myślę, że to był mecz derbowy, który wspominam najlepiej, właśnie z powodu zwycięskiego gola. Wiadomo, cieszyły trzy punkty, ale każdy zawodnik jak zdobędzie zwycięską bramkę i to jeszcze w meczu derbowym wspina się na wyżyny wewnętrznej radości. Trenował nas wtedy Adam Topolski. Przypominam sobie, że były trudne warunki atmosferyczne, mecz odbywał się w końcówce listopada i zaczynał już padać śnieg. Akcję bramkową pamiętam doskonale. Wypracowaliśmy rzut rożny. W pierwszym momencie poszedłem na krótki słupek, a chwilę później na długi, dostawiłem nogę i udało się zdobyć bramkę. Radość była ogromna. Pewnie także dlatego, że była to końcówka spotkania (gol padł 88. minucie – przyp. red.).
Bardzo dobrze wspominam też mecz z 1992 roku, wygrany wysoko 7:0. To było najwyższe zwycięstwo w meczu derbowym, co na pewno cieszyło nas wtedy podwójnie.
Jakie są Pana przewidywania na najbliższe spotkanie derbowe? Będzie to nie tylko ważny mecz z powodu lokalnej specyfiki, ale również z racji walki o 4. miejsce w tabeli. Kto będzie faworytem tego spotkania? Zagłębie po słabszym momencie złapało ostatnio zdecydowanie lepszą formę.
- Derby powinny być motorem napędowym. Uważam, że Zagłębie pomimo gorszego początku łapie formę i z meczu na mecz gra coraz lepiej. Ostatnio przytrafił się remis, ale trzy wcześniejsze zwycięstwa pokazały, że coś w tej drużynie zaczyna się zazębiać i mam nadzieję, że w piątek to ponownie udowodnią i zwyciężą. Śląsk miał potknięcie z Rakowem, ale Jacek Magiera wprowadza nowe rozwiązania taktyczne i zmiany personale, dlatego nie można lekceważyć zespołu z Wrocławia. Jakbym miał przewidywać wynik, to postawiłbym na minimalne zwycięstwo Zagłębia, ze względu na obecną formę. Ewentualnie po wyrównanej walce skończy się remisem.