Pokazać charakter | Zapowiedź #ŚLĄZAG
Ostatni mecz rozegrany na Stadionie Zagłębia dał naszej drużynie jakże potrzebne przełamanie. Przekonywujące zwycięstwo nad Wisłą Płock pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość i z pewnością może być początkiem triumfalnego marszu w górę tabeli. Jednak aby tak się stało zawodnicy KGHM Zagłębia Lubin muszą dać z siebie wszystko w zbliżającym się meczu 9. kolejki PKO Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław.
20 wrz 2019 08:59
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Minione rozgrywki ligowe były dla zespołu z Wrocławia z pewnością niemałym rozczarowaniem. Przed ubiegłym sezonem drużyna naszego sobotniego rywala zmieniła koncepcję pozyskiwania zawodników, stawiając większy na młodych piłkarzy z pierwszej ligi, których wrocławski klub w perspektywie czasu chciał wypromować, uzyskując przy tym satysfakcjonujące kwoty transferowe. Efektem tego było przyjście kilku wyróżniających się pierwszoligowców: skrzydłowego Damiana Gąski z Wigier Suwałki, środkowego pomocnika Jakuba Łabojko z Rakowa Częstochowa czy defensywnego pomocnika Mateusza Radeckiego, który podobnie jak Gąska do Wrocławia przybył z „Wigierek”. Ci młodzi piłkarze, wsparci doświadczonymi, nowo pozyskanymi zawodnikami w osobach Krzysztofa Mączyńskiego, Łukasza Brozia czy Wojciecha Golli mieli zagwarantować „Wojskowym” awans do górnej ósemki po zakończeniu zasadniczej części sezonu. Śląsk jednak dołował, za co posadą zapłacił ówczesny trener zespołu Tadeusz Pawłowski. Zastąpił go dotychczasowy asystent - Paweł Barylski, jednak włodarze już szykowali miejsce dla trenera docelowego, a został nim były selekcjoner czeskiej młodzieżówki Vítězslav Lavička. Roszada na stanowisku szkoleniowca pierwszego zespołu nie przyniosła jednak znaczącej zmiany w grze wrocławskiej drużyny i po 30 kolejkach poprzedniego sezonu Śląsk zajmował 13. miejsce w ówczesnej Lotto Ekstraklasie, lądując w tzw. grupie spadkowej. W trakcie finałowych siedmiu serii ligowych gier WKS lekko poprawił swoją sytuację w tabeli, kończąc ostatecznie rozgrywki na dwunastym miejscu.
Gdyby ktoś przed rozpoczęciem obecnego powiedział, że nasz sobotni rywal po ośmiu kolejkach zajmować będzie bardzo dobre, trzecie miejsce w tabeli, to wielu sympatyków potraktowałoby to jako science fiction. We Wrocławiu jednak doszło do sporego „wietrzenia szatni”, co miało duże przełożenie na to, jak funkcjonuje drużyna. Z klubu odeszło wielu zawodników, jak choćby Marcin Robak, który Wrocław zamienił na Łódź w wydaniu drugoligowym. Na odejście zdecydował się również bramkarz Jakub Słowik, skuszony ofertą japońskiej Vegalty Sendai, a także doświadczony stoper Igor Tarasovs, wracający po ponad dwóch latach spędzonych we Wrocławiu do rodzimego Spartaksa Jurmala. Wyjechał także mający problemy adaptacyjne Farshad Ahmadzadeh, będący pierwszym w historii najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce zawodnikiem z Iranu. Związani w przeszłości z KGHM Zagłębiem Đorđe Čotra i Arkadiusz Piech po zakończeniu minionego sezonu również pożegnali się z klubem z Oporowskiej.
Dziury w kadrze wrocławskiego zespołu zostały jednak załatane. Do WKS-u w trakcie ostatniego okienka transferowego dołączyli tacy zawodnicy jak choćby znany z Ruchu Chorzów i Lecha Poznań, niezwykle doświadczony golkiper Matúš Putnocký. Pozyskano również bardzo dynamicznego i co najważniejsze obiecującego skrzydłowego Przemysława Płacheta z pierwszoligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała. Dołączyli także świetnie rokujący swego czasu hiszpański napastnik Erik Expósito, mający w zamyśle wypełnić lukę po Marcinie Robaku, były zawodnik młodzieżowych drużyn słynnego AC Milan - Przemysław Bargiel czy chorwacki lewy obrońca Dino Stiglec, który w poprzednim sezonie w barwach Olimpiji Ljublana wraz z nowym nabytkiem miedziowych Asmirem Sujliciem świętował zdobycie Pucharu Słowenii.
Z pewnością za dobrymi wynikami wrocławskiego zespołu stoi między innymi wysoka forma dwóch innych zawodników – Roberta Picha oraz Łukasza Brozia. Pierwszy z nich, będący nominalnie lewoskrzydłowym w obecnym sezonie jest przez trenera Lavičkę ustawiany często na pozycji nr „10” i można powiedzieć, że czeski trener odkrył tego piłkarza na nowo. Słowak, który regularnie powoływany jest do szerokiej kadry swojego kraju na razie efektywnie odpłaca się trenerowi za zaufanie, w dotychczasowych ośmiu meczach obecnego sezonu trzykrotnie umieszczając piłkę w siatce. Drugi z wymienionych graczy legitymuje się imponującymi, jak na bocznego obrońcę statystykami i podobnie jak Pich, trzykrotnie wpisał się na listę strzelców w tym sezonie, z czego dwa razy uczynił to w wygranym przez wrocławian wyjazdowym meczu z Lechem Poznań 3:1. Nie sposób jednak nie wspomnieć w chociażby kilku słowach o architekcie dobrej formy wrocławian – trenerze Lavičce. Drugi okres przygotowawczy przepracowany w klubie pozwolił jeszcze mocniej odcisnąć piętno trenera na grze zespołu, dzięki czemu Śląsk w obecnych rozgrywkach jeszcze nie schodził z boiska pokonany, prezentując skuteczny, często wyrachowany futbol.
W zespole KGHM Zagłębia Lubin panuje jednak bojowe nastawienie. Piłkarze zdają sobie sprawę z tego, jak duże znaczenie dla lokalnej społeczności mają mecze ze Śląskiem Wrocław. Po słabym początku sezonu wszyscy w klubie wierzą, że co wszystko, co najgorsze jest już za zespołem Zagłębia, zaś niezwykle efektowna wygrana nad Wisłą Płock będzie początkiem dobrej passy naszego zespołu. Niewątpliwie też osoba nowego szkoleniowca Miedziowych Martina Ševeli, który prowadząc zarówno AS Trenczyn, jak i Slovan Bratysława wyrobił sobie w ojczyźnie markę trenerskiego tuza, a to na pewno wpłynie pozytywnie i mobilizująco na postawę naszych zawodników. Wszyscy w drużynie „Miedziowych” potwierdzają, że bardzo chcą zrewanżować się zespołowi lokalnego rywala za ostatnią porażkę 2:0, gdy pogrążyły ich gole Robaka i Radeckiego. Sytuacja kadrowa w Zagłębiu jest bardzo dobra, do drużyny wraca nieobecny ostatnio Łukasz Poręba, ponadto wszyscy zawodnicy są do dyspozycji pierwszego trenera.
Niewątpliwie przed piłkarzami KGHM Zagłębia Lubin ciężkie spotkanie z lokalnym rywalem, który jest „w gazie”. Niemniej jednak gracze „Miedziowych” odważnie deklarują, że zrobią wszystko, by to właśnie kibice Zagłębia po zakończeniu sobotniego meczu opuszczali Stadion Miejski we Wrocławiu w szampańskich nastrojach, zaś Śląsk mógł dopisać sobie pierwszą w tym sezonie porażkę do ligowego bilansu. Czy tak się jednak stanie? Odpowiedź już w najbliższą sobotę!