Lubomir Guldan podsumowuje sezon 2020/2021
Zapraszamy na wywiad z dyrektorem sportowym Zagłębia Lubin S.A. Lubomirem Guldanem, który podsumował rozgrywki 2020/2021 w wykonaniu Miedziowych oraz odpowiedział na najważniejsze pytania przed startem nowego sezonu.
18 maj 2021 13:58
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Lubomir, kończymy zmagania w sezonie 2020/2021 na 8. miejscu. Jak podsumowałbyś rozgrywki w naszym wykonaniu?
- Na pewno czujemy niedosyt, biorąc pod uwagę, że mogliśmy zakończyć sezon wyżej. Z drugiej strony kończymy go na wyższej pozycji niż w poprzednim. A musimy pamiętać jakich zawodników mieliśmy do dyspozycji w zeszłym roku. Był Damjan Bohar, Bartek Białek, Alan Czerwiński czy Bartosz Kopacz, a jednak skończyliśmy w grupie spadkowej. Teraz do ostatniej kolejki walczyliśmy o grę w europejskich pucharach, pomimo tego, że mieliśmy swój kryzys na początku tego roku.
Powiedziałeś o kryzysie, to w takim razie spytam – Z czego Twoim zdaniem on wynikał?
- Mieliśmy swoje problemy w trakcie sezonu. Nie wszyscy zawodnicy byli do dyspozycji trenera, ja zdecydowałem się zakończyć karierę, a kilku graczy wracało po kontuzjach albo dopiero co doznawali urazów w trakcie przygotowań w Turcji. Sasa Zivec miał swoje problemy więc również nie mogliśmy z niego skorzystać. Myślę, że to są główne przyczyny słabego startu rundy wiosennej,
W perspektywie czasu wydaje Ci się, że decyzja o zakończeniu kariery była właściwą? Wydaje się, że z Guldanem na środku obrony zdobylibyśmy kilka punktów więcej
- Trudno powiedzieć i nie chciałbym wróżyć z fusów. Uznałem, że to odpowiedni moment, byliśmy na bezpiecznym, 6. miejscu w tabeli i to była dobra szansa dla takich zawodników jak Kamil Kruk czy Damian Oko. Ja też potrzebowałem czasu, żeby zorientować się w nowej dla mnie funkcji i przygotować do kolejnego sezonu.
W takim razie porozmawiajmy o zawodnikach, którzy Cię zastąpili. Byli Damian Oko, Kamil Kruk, Dominik Jończy, oprócz tego pozyskaliśmy jeszcze jednego zawodnika – Dorde Crnomarkovicia. Brałeś wtedy pod uwagę to co finalnie się stało, czyli to, że Kamil Kruk tak wystrzeli z formą, a Dorde może nie pomóc w takim stopniu jak oczekiwałeś?
- Zarówno Kamil i Damian bardzo pozytywnie nas wszystkich zaskoczyli. Dla „Kruczka” był to można powiedzieć debiutancki sezon, a „Oczko” pomimo tego, że powrócił po długiej kontuzji wyglądał również bardzo dobrze. Czekaliśmy też i liczyliśmy, że szybciej po urazie wróci Lorenco Simić i da nam jakość, którą pokazywał przed kontuzją. Niestety, nie mógł złapać odpowiedniego rytmu meczowego i jego gra nie wyglądała najlepiej. Jeśli chodzi o Dorde, to myślę, że nie pomógł mu początek rozgrywek i sytuacja z meczu z Wisłą Płock, która potem się już za nim ciągnęła.
Myślisz, że to siedziało u niego w głowie? W takim razie nie lepiej było dać szansę innemu zawodnikowi, wiedząc co się dzieje z Dorde?
- Ale ja nie uważam, że Crnomarković wszystkie mecze zagrał na słabym poziomie. W wielu meczach wyglądał naprawdę solidnie. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze Puchar Polski i przestrzelony rzut karny, to było bardzo trudne dla nas i samego zawodnika. Musimy jednak pamiętać, że gdyby „Oczko” był w stu procentach gotowy do gry, to po prostu by grał. Co chwilę jednak pojawiał się problem z kontuzjowanym ścięgnem Achillesa. W takiej sytuacji zdecydowaliśmy się postawić na w pełni zdrowego zawodnika.
Jaki jest więc plan na zawodnika? Będziecie rozmawiać z Lechem o ewentualnym wykupie, bądź ponownym wypożyczeniu?
- Dorde jest zawodnikiem wypożyczonym do końca sezonu i po meczu z Wisłą wraca do Poznania, do swojego klubu. W kwestii jego wypożyczenia postawiliśmy na taką opcję, bo nie widzieliśmy lepszych kandydatur na pozycji środkowego obrońcy. Oczywiście mogliśmy podpisać innego zawodnika na 2-3 lata, ale to byłoby naszym zdaniem zbyt ryzykowne i teraz moglibyśmy się łapać za głowy. Opcja wypożyczenia dała nam przede wszystkim czas, by w nowym sezonie być pewniejszym wyboru na tej pozycji.
Część zawodników, takich jak Dominik Jończy, Jakub Bednarczyk czy Kamil Bielikow grała mniej lub nie grali wcale. Z czego to wynikało i czy będziemy wiązać przyszłość z tymi zawodnikami?
- Myślę, że pytanie o to dlaczego dostawali mniej szans trzeba by było skierować do trenera. Dominik Jończy zagrał kilka dobrych meczów, ale nie udało mu się wywalczyć pewnego miejsca w jedenastce. Być może Dominik też potrzebuje zmiany otoczenia, żeby zaliczyć restart w nowym klubie i innym miejscu, jak na przykład Paweł Żyra. Poszedł do Termaliki, jest jej podstawowym zawodnikiem i prawdopodobnie zaraz wróci do Ekstraklasy. Druga sprawa jest taka, że chcemy dać szansę młodszym zawodnikom z Akademii, którzy naprawdę bardzo fajnie pokazują się w rezerwach. Oprócz tego chcemy zakontraktować jednego doświadczonego stopera, od którego młodsi zawodnicy będą się uczyć i będą czuli się pewniej.
Macie już jakieś typy, jak obsadzić tę pozycję? To będzie opcja zagraniczna czy polska?
- Mamy oczywiście, ale póki co nie chciałbym zdradzać większych szczegółów. Stara piłkarska zasada mówi, że transfery lubią ciszę, więc i my w tym temacie póki co tę ciszę zachowamy.
A jaka jest przyszłość Kamila Bielikowa i Kuby Bednarczyka?
- Jakub podobnie jak Dorde jest na wypożyczeniu i po zakończeniu sezonu wraca do Niemiec. Jeśli chodzi o Kamila tutaj decyzję na temat jego przyszłości podejmie trener bramkarzy.
Chciałbym zapytać o to jak przebiega współpraca z trenerem Sevelą. Urodziliście się i graliście w piłkę w tym samym kraju, to Twoim zdaniem bardzo pomaga, czy nie patrzysz na to w ten sposób?
- Nie patrzę na to w ten sposób, przede wszystkim łączy nas podobne spojrzenie na piłkę. Wiadomo, nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale próbujemy jakoś dojść do porozumienia i rozwiązać problem w jak najlepszy sposób. Mi jest trochę łatwiej w niektórych sytuacjach, bo znam wszystkich chłopaków z szatni i wiem jakimi są ludźmi, ale ostateczne decyzje podejmuje trener Sevela.
Często jesteście z trenerem na meczach rezerw czy innych młodzieżowych zespołów. W tym sezonie młodzi zawodnicy dostali szansę na zaprezentowanie się w Ekstraklasie i zagrali sporą liczbę minut, dzięki czemu zajęliśmy choćby trzecie miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. A jak to będzie wyglądało w przyszłości? Jesteście zadowoleni z tego jak przebiega proces wprowadzania młodzieży do składu?
- Wrócę tutaj do przykładu Dominika Jończego. Jemu nie udało się wywalczyć miejsca w składzie, więc dajemy mu wolną rękę w poszukiwaniu klubu i sportowej motywacji. Teraz chcemy dać szansę innym zawodnikom. Młodsi zawodnicy będą jeździć na mecze z I zespołem i powoli oswajać się z ekstraklasą. Dla nich to też będzie jasny sygnał, że chcemy na nich postawić i liczymy na ich umiejętności. Przykłady Kamila Kruka czy Kacpra Chodyny pokazują, że nie zawsze można wejść do dużej piłki z rozpędu. Oni potrzebowali rok czasu i najpierw poprzez przygotowania przedsezonowe, potem przez wyjazdy z zespołem, a na końcu dopiero na boisku wywalczyli sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Wiele osób pewnie teraz przywoła jako kontrę przykład Bartka Białka, ale takie mocne wejścia do seniorskiej piłki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko.
Rozumiem, że taki model miał również przełożenie na Jakuba Sypka i Daniela Dudzińskiego? Zamierzacie ich stopniowo wprowadzać do I zespołu, bo rzucenie ich na głęboką wodę mogłoby ich spalić psychicznie?
- Pamiętam mój pierwszy sezon w Lubinie, kiedy szansę od trenera Lenczyka dostał Filip Jagiełło i został zmieniony już w pierwszej połowie. Wiem co się działo wówczas u niego w głowie i ile czasu potrzebował, by znów wrócić na dobry poziom mentalny. Liczymy mocno na wszystkich młodych zawodników, widzieliśmy ich na obozie w Turcji, wiemy w jakim momencie swoich karier są dzisiaj i nie chcemy im zaszkodzić.
Wiele osób ze środowiska piłkarskiego uważało, że ten sezonu był idealnym do tego, by wprowadzać młodych zawodników, bo z ligi spadał tylko jeden zespół.
- Musimy też pamiętać o tym, że do końca sezonu graliśmy o coś. Był taki moment sezonu, że pewnych meczów nie mogliśmy przegrać i stąd brało się to, że wystawialiśmy najmocniejszy na dany moment skład. Gdybyśmy zdobyli kilka punktów mniej musielibyśmy do końca walczyć o utrzymanie. Takie mecze zawsze nakładają na zawodników inną presję. Uważam, że wystawienie młodych chłopaków w takich spotkaniach mogłoby im tylko zaszkodzić.
To też byłby trudny moment dla reszty drużyny i starszych zawodników. Ciężko by było przekazać im informację, że w środku sezonu wycofujemy się z gry o puchary i zaczynamy grać młodszymi zawodnikami. W takich sytuacjach musisz być dobrym psychologiem, by z jeden strony nie zniechęcić młodszych zawodników.
- Każdy piłkarz jest ambitny i ma swój cel. U nas też tak było, zawodnicy wiedzieli, że jest szansa na grę w pucharach. Ok, zainteresowanych do ostatniej kolejki było więcej, więc to, że się nie uda było wkalkulowane. Takie sytuacje zawsze mogą się obrócić w drugą stronę. Wyobraź sobie sytuację, że z Wisłą wychodzimy młodymi zawodnikami i przegrywamy. Myślę, że pojawiłyby się głosy, że po co w takim meczu było ich wystawiać, skoro cały sezon graliśmy możliwie najmocniejszą jedenastką. Wiadomo, że różnica finansowa czy wizerunkowa pomiędzy 5 a 8 miejscem jest spora. Chcemy postawić od przyszłego sezonu na młodych zawodników, ale to nie zmienia faktu, że transfery do klubu też będą. Może nie będzie ich wiele, ale będą to jakościowi zawodnicy, którzy pociągną naszą młodzież do góry.
Wspomniałeś o temacie transferów, więc może na chwilę się przy tym zatrzymamy. Za Tobą pierwsze okienko transferowe w roli dyrektora sportowego, które jest oceniane różnie. Były decyzje, które są oceniane w miarę pozytywnie, ale też takie, które za wiele nie wniosły do zespołu jak np. Dorde Crnomarković czy Miroslav Stoch.
- Uważam, że na nich musimy spojrzeć nieco inaczej. Skończyłem karierę i potrzebowaliśmy środkowego obrońcy. Oni przyszli do Lubina, by pomóc na tu i teraz, byli w klubie 4 miesiące. Nie podpisywaliśmy z nimi długich umów na 2-3 lata. Druga sprawa jest taka, że nawet będąc w Turcji nie wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali skrzydłowego na nową rundę. Niestety, przyszedł problem Sasy Zivca i musieliśmy szukać skrzydłowego. Na pewno liczyliśmy, że Miro dam nam zdecydowanie więcej i pomoże drużynie. I nie tylko my, ale również kibice, sztab szkoleniowy czy sam zawodnik liczył, że będzie wyglądało to zdecydowanie lepiej. Pamiętajmy, że tuż po ogłoszeniu Stocha jako zawodnika Zagłębia znaczna część środowiska piłkarskiego biła nam brawo.
Twoim zdaniem co sprawiło, że Stoch nie sprawdził się w Polsce?
- Trudno powiedzieć. Być może gdyby dołączył do nas nieco wcześniej, jeszcze podczas obozu w Turcji, to wyglądałoby to lepiej, ale Miro czekał do końca na ofertę z MLS. Myśleliśmy, że szybciej dojdzie do siebie fizycznie i da nam więcej jeśli chodzi o grę w meczach. Tak jak wspomniałem wcześniej, to był zawodnik na 4 miesiące czyli o małym ryzyku finansowym. Nie daliśmy mu kontraktu na 2-3 lata.
A co uważasz o formie Dejana Drazicia? On też stosunkowo późno dołączył do naszej drużyny i myślisz, że mogło to mieć wpływ w końcówce sezonu?
- Wszyscy pamiętamy jak dobrze Dejan wszedł do Zagłębia. W Turcji też przygotowywał się równo ze wszystkimi i trudno mi powiedzieć dlaczego ta runda była przeciętna w jego wykonaniu. Dejan ma ważny kontrakt w Slovanie i po zakończeniu sezonu wrócił do swojego klubu.
Mamy najmłodszy zespół w III lidze, który dobrze radzi sobie w tych rozgrywkach. Jak wyglądają Twoje relacje z byłym już szkoleniowcem rezerw Adamem Buczkiem?
- Relacje mamy bardzo dobre. Bardzo dużo rozmawiamy przed meczami czy już po meczach o drużynie, ale także o poszczególnych zawodnikach. Było widać w spotkaniach ze Ślęzą, która ma kilku bardziej doświadczonych zawodników, że przeskok z III ligi do Ekstraklasy może być dla naszych zawodników zbyt duży. W meczach ze Ślęzą przeważało po prostu doświadczenie piłkarzy z Wrocławia, a może też brak tego doświadczenia po naszej stronie. Niemniej jednak jest tam kilku ciekawych zawodników, którzy trzymają równy poziom i na pewno rozpoczną okres przygotowawczy z I zespołem.
A jak zmieni się współpraca z Adamem, który jak wiemy zmienił stanowisko i został dyrektorem Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie?
- To zmieni na pewno wiele, myślę, że zdecydowanie na plus. To człowiek stąd, który dobrze czuje klimat klubu i zależy mu, by Zagłębie było jak najsilniejsze. To z pewnością pomoże odważniej stawiać na chłopaków w Lubina czy też całego naszego regionu. Idealnie byłoby, żeby do pierwszej drużyny trafiali tacy zawodnicy jak Bartek Białek, których później uda się sprzedać do zagranicznego klubu.
To w takim razie chciałbym Cię zapytać o młodszych zawodników, którzy już są w zespole. Mam tu na myśli np. Bartolewskiego, Łakomego, Ratajczyk. Jaka będzie ich rola w zespole?
- Wszystko jest w ich rękach. Nikt niczego nie dostanie za darmo. Na pewno są to zawodnicy, z którymi wiążemy przyszłość i oni zostaną w naszym klubie. Teraz wszystko jest po ich stronie. Jeśli wywalczą sobie miejsca w podstawowym składzie swoją dobrą postawą to będą grali, być może nawet we wszystkich meczach od pierwszej minuty.
A gdybyś miał po kolei odnieść się do każdego z tych zawodników? Są to piłkarze, którzy dostali już swoje minuty w Ekstraklasie, więc pierwsze opinie na ich temat z pewnością przychodzą Ci do głowy.
- Mateusz Bartolewski to bardzo pracowity i ambitny chłopak, który ma duży potencjał, aby zastąpić Sasę Balicia. Jest to typowy lewy obrońca i wierzę, że pokaże nam jeszcze więcej swoich umiejętności, które bez wątpienia posiada. Jeśli chodzi o Łukasza Łakomego to widać, że jest to duży talent. Potrafi grać w piłkę, ma odpowiednie przygotowanie mentalne. Muszę jednak zaznaczyć, że przychodził do nas z juniorskiej piłki i musi się przyzwyczaić do szybszego tempa w Ekstraklasie. Powoli wprowadzaliśmy go do I zespołu i myślę, że ma duże szanse, by powalczyć o pierwszą jedenastkę w przyszłym sezonie. Adam Ratajczyk miał z kolei sporo pecha jeśli chodzi o sprawy zdrowotne. Zawsze kiedy wydawało się, że się rozkręca i będzie to wyglądało lepiej i lepiej przytrafiał się drobny uraz czy problemy związane z covidem. Jest to bardzo młody chłopak, który ma całą karierę przed sobą, a wiadomo jak to bywa z tak młodymi zawodnikami. Zagrają 2 mecze na dobrym poziomie, ale później przychodzi obniżka formy. To jest naturalne, ale widzę w nim naprawdę spory potencjał do dobrego skrzydłowego.
Jeśli chodzi o Łukasza Łakomego to w ostatnim czasie pojawiła się informacja, że jeśli nie wypełni określonej liczby minut to będzie mógł odejść z Zagłębia. Możesz skomentować te doniesienia?
- Zgadza się był taki zapis, ale jesteśmy razem z trenerem Sevelą po rozmowach z Łukaszem, który wyraził chęć gry dla Zagłębia. Widzi, że jest szansa, by zaistnieć w Ekstraklasie i uważa, że Zagłębie to dobry klub dla jego rozwoju. Podsumowując Łukasz Łakomy zostanie z nami i będzie walczył o swoją przyszłość.
W takm jaki jest sens umieszczania takich zapisów w kontrakcie zawodnika?
- Myślę, że to pokazuje zawodnikowi, że chcemy na niego postawić i bardzo w niego wierzymy. To też jasny sygnał, że nie ściągamy go do gry w rezerwach po to by był 20-25 zawodnikiem w Klubie tylko będzie ważnym piłkarzem.
Z drugiej strony to bardzo niewdzięczne, bo Ty wiedząc o tym, że taki zapis jest, musisz częściej rozmawiać z zawodnikiem, by uzbroił się w cierpliwość.
- Zgadza się, ale Łukasz jasno zadeklarował, że chce zostać w Lubinie i wiąże z nami przyszłość. W drugą stronę działa to tak samo i podkreślę raz jeszcze, że Łukasz jest dla nas ważnym zawodnikiem, na którego mocno liczmy.
Zostawmy jednak temat młodych zawodników. Mówi się, że Zagłębie mogło zakończyć sezon zdecydowanie wyżej w tabeli, gdyby miało dobrego napastnika sprowadzonego za duże pieniądze. Dlaczego więc poszliście w innym kierunku, sprowadzając z pierwszoligowego Radomiaka Radom Karola Podlińskiego, który dopiero pracuje na swoją renomę?
- Liczyliśmy, że czy to Rok Sirk, czy Samuel Mraz w końcu odnajdą dobrą formę, spełniając pokładane w nich oczekiwania. Tak się jednak nie stało, ja zaś od początku mojej pracy czyniłem bardzo intensywne starania, by skutecznego napastnika do Lubina sprowadzić. Jednak nie da się ukryć, że sytuacja na rynku jest taka, że duża większość zespołów, często ze zdecydowanie wyższymi od nas możliwościami finansowymi poszukiwała napastnika. Jeśli już nawet znaleźliśmy piłkarza, który swoim profilem pasował do Zagłębia Lubin, to niestety jego macierzysty klub dyktował bardzo wysoką cenę.
Czemu więc klub nie postawił na ściągnięcie drogiego napastnika, za którego nakłady mogły zwrócić się klubowi w postaci dodatkowych pieniędzy za wyższe miejsce osiągnięte w lidze?
- Najczęściej również opcja droga miała to do siebie, że nie gwarantowała nam wysokiej liczby bramek. Mieliśmy opcję ściągnięcia zawodników, którzy wprawdzie strzelali dużo bramek, ale jednak tylko w jednym sezonie, co pozwalało nam przypuszczać, że nie ma żadnej gwarancji, że po podpisaniu kontraktu z Zagłębiem zawodnik będzie regularnie zdobywał bramki dla naszego klubu. Dlatego właśnie postanowiliśmy dać szansę Karolowi Podlińskiemu, który z dobrej strony pokazał się na testach sportowych w letnim okresie przygotowawczym w ubiegłym roku.
Dlaczego po nieudanej dla Samuela Mraza rundzie jesiennej klub nie skrócił jego wypożyczenia, ściągając w to miejsce innego zawodnika mogącego zagwarantować jakość w ataku?
- Nie będę ukrywał, że cały czas liczyliśmy, że Samuel przełamie się i zacznie strzelać bramki, zwłaszcza że w zimowym okresie przygotowawczym wyglądał bardzo ciekawie. Pamiętajmy, że jest to zawodnik regularnie powoływany do reprezentacji Słowacji, który z pewnością miał dużą motywację, by dobrymi występami w klubie pokazać się selekcjonerowi tego kraju z jak najlepszej strony.
Jak odniesiesz się do twierdzenia podnoszonego przez niektórych dziennikarzy i kibiców, że KGHM Zagłębie nie chciało do końca walczyć o prawo gry w eliminacjach europejskich pucharów?
- Absolutnie się z tym nie zgadzam. Byłem przed meczem z Wisłą Płock w szatni zespołu, widziałem, jak bardzo zmotywowani chłopcy byli. Umówmy się – nie ma chyba na świecie zawodnika, które nie chce wygrywać, zwłaszcza że za zdobycie wyższego miejsca w tabeli chłopcy mieli zagwarantowane premie. To na pewno nie jest tak, że Zagłębie nie chciało grać w pucharach, każdy był skupiony na tym celu, bo oprócz prestiżu dla klubu i piłkarzy wiązały się z tym odpowiednie gratyfikacje.
Wspominaliśmy jeszcze o młodych zawodnikach, którym może braknąć cierpliwości w oczekiwaniu na swoją szansę w pierwszym zespole i postarają się odejść do innego klubu. Co w takiej sytuacji?
- Z pewnością z takim zawodnikiem trzeba porozmawiać i wytłumaczyć, że to nie jest tak, że my go nie dostrzegamy czy świadomie pomijamy w dawaniu szans na pokazanie się w oknie wystawowym, jakim niewątpliwie jest Ekstraklasa. Jednak aby nie zaburzyć struktury drużyny czy jej hierarchii młodych zawodników trzeba wprowadzać stopniowo, by każdy z nich mógł otrzymać od starszych odpowiednie wsparcie mentorskie, pamiętając przy tym o optymalizacji procesu wprowadzania takich graczy pod kątem osiąganego przez pierwszą drużynę wyniku sportowego. Im więcej młodych w zespole, tym w meczach Ekstraklasy trudniej nam podnieść się w momentach, które wymagają od piłkarzy wykazania się swoim boiskowym doświadczeniem. Każdy zawodnik, który zasługuje na szansę w pierwszym zespole ją otrzyma, my wiemy, którzy zawodnicy z rezerw są do grania w Ekstraklasie na już, a którzy potrzebują jeszcze czasu, w okrzepnąć w rezerwach, które są już dla nich pierwszym szczeblem w seniorskim futbolu.
Czego w mijającym sezonie można było uniknąć, a co było dla KGHM Zagłębia przeszkodą jednak nie do przeskoczenia?
- Na pewno było kilka meczów, w których mogliśmy uniknąć niepotrzebnej straty punktów, przykładowo mecz ze Stalą Mielec w Lubinie czy z Podbeskidziem na wyjeździe. Jednak weźmy pod uwagę, że dużym problem w tym sezonie była pandemia COVID-19, przez którą nasz skład czasami daleki był od optymalnego. To jednak było od nas niezależne, prędzej czy później i tak musielibyśmy się z tym zmierzyć.
Jest w naszych meczach jednak pewna niepokojąca prawidłowość – cały czas tracimy bramki na początku spotkania. Jaka jest twoja diagnoza tego problemu?
- Często rozmawiamy o tym ze sztabem szkoleniowym, praktycznie po każdej takiej sytuacji prowadzimy analizy źródeł tego problemu. Z boku może wydawać się, że problemem jest koncentracja, jednak ja, jako dyrektor sportowy, który przed meczami jest w szatni zespołu widzę, jak zmotywowani i skupieni są nasi zawodnicy. Z czego więc wynika nasz problem z początkami spotkań – ciężko powiedzieć.
Na jakich pozycjach i gdzie będziecie szukać wzmocnień dla pierwszej drużyny KGHM Zagłębia na przyszły sezon?
- Chcemy się wzmocnić na 3-4 pozycjach, jednak o konkretach nie chciałbym na tę chwilę wspominać. Na pewno nie jest tajemnicą, że szukamy środkowego obrońcy, który wprowadzi wysoką jakość do naszej linii defensywy, podobnie jak dosyć oczywiste jest, że wciąż szukamy środkowego napastnika, który zagwarantuje nam dobre wykończenie akcji zespołowych. Do tego zastanawiamy się również nad transferem środkowego pomocnika oraz skrzydłowego.
Czy oprócz wspomnianych graczy, którym kończą się wypożyczenia lub kontrakty możliwe są jeszcze jakieś odejścia z zespołu?
- Będę dosyć enigmatyczny, ale odpowiem krótko: tak, odejścia są możliwe. Jesteśmy także przygotowani na to, że niektórzy z naszych zawodników mogą przyciągać uwagę innych klubów, więc oferty, które się za nich pojawią są zaledwie kwestią czasu. Przy naprawdę dobrej dla klubu, jak i samego zawodnika ofercie nie będziemy stawać na przeszkodzie. Jako klub chcemy też wychowywać młodych zawodników, potem zaś transferem zagranicznym napędzać rozwoju kariery takiego gracza. Na pewno nie będzie tak, że inne klubu będą podbierać nam czołowych zawodników po promocyjnych cenach. Mogę uspokoić kibiców, że tak z pewnością się nie stanie.
Jakie cele stawiasz sobie jako dyrektor sportowy na następny sezon?
- Na pewno chciałbym, byśmy wzmocnili się zawodnikami, którzy wniosą nową, wysokość jakość do naszego zespołu na wspomnianych 3-4 pozycjach, dopełnić zaś zespół młodymi chłopakami z Akademii. Wierzę, że dzięki takiemu połączeniu, zaczniemy realizować wprowadzanie młodych zawodników do składu.
A jakie są Twoje plany na najbliższe tygodnie?
- Drużyna udała się na krótkie urlopy, ale ja już nie jestem zawodnikiem, więc przed nadchodzącymi rozgrywkami mamy bardzo dużo tematów do zamknięcia. Czeka nas teraz kilka tygodni wytężonej pracy, ale jeśli wszystko uda się dopiąć, to myślę, że będę zadowolony.
To zapytam na koniec - czy gdybyś mógł jeszcze raz zakontraktować Dorde Crnomarkovicia i Miroslava Stocha – zrobiłbyś to?
- Na pewno po obydwu zawodnikach oczekiwaliśmy zdecydowanie więcej. Nigdy nie mamy gwarancji, że dany zawodnik „odpali”, jednak sprowadzając tak uznanego zawodnika, jak Miroslav Stoch liczyliśmy tylko na jedno – że swoją grą nawiążę do dawnych lat, gdy czarował kibiców na boiskach największych, zagranicznych klubów, czy po prostu pomoże drużynie. Warto zaznaczyć, że największą motywacją Stocha, dzięki której mogliśmy podpisać z nim kontrakt była chęć pokazania się selekcjonerowi reprezentacji Słowacji przed zbliżającym się Euro. Finansowo też nie było to dla nas nadzwyczajne obciążenie, którego moglibyśmy spodziewać się po zawodniku z takim CV.