Lewandowski: Nie dopuszczam myśli, że nie zbudujemy czegoś większego
Od tygodnia zawodnicy KGHM Zagłębia przygotowują się do nowego sezonu. O wrażenia po pierwszych treningach oraz o cele zespołu na najbliższe tygodnie zapytaliśmy trenera pierwszego zespołu – Mariusza Lewandowskiego.
22 cze 2018 09:09
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Kilka dni temu zawodnicy wrócili do klubu po urlopach. Jakie nastroje panują w zespole po powrocie do treningów?
- Uważam, że w zespole panuje bardzo dobra atmosfera. Każdy z zawodników musiał przynieść wypełnioną rozpiskę po dziesięciodniowym wprowadzeniu biegowym. Na szczęście wszyscy piłkarze zastosowali się do wymagań, w przeciwnym wypadku nie zostaliby dopuszczeni do ćwiczeń z drużyną. Nikt nie przyszedł po przerwie z nadwagą, jest to duży plus dla całego zespołu. Są też informacje mniej optymistyczne: u Kamila Mazka, który po zabiegu miał wrócić do treningów w trakcie trwania obozów, niestety wystąpiły powikłania, które eliminują go z przygotowań. Niestety nie ma co ukrywać, że zawodnikowi, który nie przejdzie obozu przygotowawczego jest potem bardzo ciężko wrócić do walki o skład. Z kolei cieszy mnie bardzo fakt, że Martin Nespor, który miał wcześniej problemy z plecami, wrócił do pełni zdrowia i trenuje na sto procent. Zawsze powtarzam całemu zespołowi, że jeśli odczuwają jakiekolwiek bóle punktowe, należy zgłosić to lekarzom, bo może się to przerodzić w poważny uraz. Trenujemy bardzo ciężko, dwa razy w ciągu dnia, są to wyczerpujące treningi i profilaktyka również jest istotna.
Ostatnio będąc na jednym z treningów, zauważyliśmy, że zawodnicy nie odpuszczają nawet na chwilę – choćby podczas gry w „dziadka”. Czy z perspektywy trenera jest to zauważalne, że piłkarze chętnie podchodzą do trenowania?
- Zdają sobie z tego sprawę, że praca musi być wykonana. Na dziś ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, bo nogi są ciężkie, piłka się nie słucha. Jest wiele pracy, nie mamy podporządkowanych treningów pod jeden kierunek. Dużo pracujemy na siłowi, w terenie i na boisku. Staramy się, żeby te treningi były urozmaicone. W naszej drużynie jest wielu młodych zawodników, którzy chcą się pokazać nam, trenerom z jak najlepszej strony i to cieszy, że walczą i pokazują swoje zaangażowanie.
Powiedział trener, że młodzi zawodnicy ciężko pracują, ale czy oprócz tego czymś jeszcze zwrócili Pana uwagę?
- To nie jest tak, że nowi zawodnicy już po kilku dniach są w stanie pokazać coś ekstra. Wielu z nich bacznie się przyglądaliśmy przez ostatnie pół roku, po tym czasie dochodzi do weryfikacji, czy zawodnik jest już gotów na przejście do pierwszego zespołu, następnie stwierdzamy czy jest gotowy na pozostanie w drużynie. Uważam, że wszyscy chłopcy, którym daliśmy szansę, w pełni na to zapracowali. Zapewne jeszcze kilku graczy zasługuje na włączenie do pierwszej drużyny, ale niestety nie ma miejsca dla każdego. Nie znaczy to jednak, że ich nie obserwujemy i nie widzimy jakie postępy zrobili.
- Chcemy, aby zawodnicy byli gotowi w każdym momencie. Adam Borkowski miał zacząć przygotowania z zespołem, jednak wyeliminowała go kontuzja. W jego miejsce wzięliśmy Patryka Muchę, który również ciężko pracował w ostatnich miesiącach. To trochę brutalne, ale czasami uraz jednej osoby jest szansą dla innej.
Wspomniał Pan już o piłkarzach, którzy przeszli z akademii, ale jest też jeszcze jedna osoba, która dołączyła do Pańskiego zespołu po rocznym wypożyczeniu. Mamy na myśli Artura Siemaszkę. W naszej opinii w ostatnim roku poczynił on duże postępy, rozwinął się pod względem fizycznym, uwierzył także w swoje umiejętności.
- Bardzo liczymy na Artura w zbliżającym się sezonie. Piłkarz nie po to idzie na wypożyczenie do pierwszej ligi, żeby tam siedzieć i marnować czas. Wszyscy zawodnicy, którzy są wypożyczeni z Zagłębia, są obserwowani przez naszych skautów i trenerów. Artur zdecydowanie zrobił postęp, co przyczyniło się do decyzji o włączeniu go do pierwszego zespołu. Chcę zobaczyć jak będzie funkcjonował w Ekstraklasie. Fizycznie dojrzał, jest szybki i w krótkim czasie umie znaleźć się pod bramką, pokładam w nim duże nadzieje. Miałem już z nim rozmowę, powiedziałem czego oczekuję, mam nadzieję, że mnie zrozumiał. Ma czas, żeby mnie przekonać do siebie.
Dziś rozegramy pierwszy sparing. Jak wyglądały treningi bezpośrednio przed meczem ze Śląskiem Wrocław? Różnią się dużo od tych przygotowań przed meczami ligowymi?
- Nie zmieniamy cyklu treningów. W poprzednim sezonie mieliśmy zdecydowanie więcej meczów sparingowych, chciałem się przyjrzeć zawodnikom. Teraz ułożyliśmy tak plan, by odpowiadał naszej koncepcji na bazie fizyki, siły i taktyki, możemy zrobić więcej założeń niż pól roku temu. Nie będzie rewolucji w Zagłębiu, będą tylko i wyłącznie małe, ale konkretne modyfikacje. Większe zmiany powodują niepokój i mniej zgrania, dlatego będziemy korzystać z tych zawodników, których mamy. Będziemy starać się wykrzesać z nich więcej dobrego i w przyszłym sezonie powalczymy o lepszą lokatę, niż w ubiegłym sezonie. Trzeba być maksymalistą, zawsze dążyć do wyższych celów i iść do przodu. Każdy zawodnik zdaje sobie z tego sprawę i stara się stawiać poprzeczkę coraz wyżej.
Ze strony kibiców pojawiają się często komentarze, że styl gry Zagłębia Lubin nie należy do najlepszych. Wynikało to z tego, że budował trener swój zespół i jeszcze nie wszystko zagrało, tak jakby Pan chciał? Czy w następnym sezonie możemy spodziewać się Zagłębia grającego nieco inaczej?
- Jako trener też nie jestem do końca zadowolony z tego jaki styl prezentowaliśmy, nawet podczas wygranych meczów. Nie można się nigdy zadawalać, trzeba iść zawsze do przodu i się rozwijać. Jeśli chodzi o naszą grę to uważam, że z każdym miesiącem było coraz lepiej – z drobnymi wyjątkami. Brakowało nam pod bramką rywali mocniejszego uderzenia i sytuacji. Po części było to spowodowane słabszą grą na bokach.
Wspomniał trener o zawodnikach grających na boku - uważa Pan, że jeśli do drużyny dołączą nowi zawodnicy na skrzydła, to widowiskowość i skuteczność wzrośnie?
- Chciałbym, żeby zawodnicy byli bardziej odważni pod bramką rywali, żeby brali na siebie ciężar gry, chodzi mi tutaj o wchodzenie w pole karne, pojedynki jeden na jeden, więcej strzałów. Tego zdecydowanie nam brakowało i na treningach staramy się do tego dążyć. Uważam, że wzmocnienie tej pozycji kimś z zewnątrz, ale również rozwój graczy z obecnej kadry, mogą spowodować, że w przyszłym sezonie będziemy prezentowali się lepiej – na pewno odważniej.
Dlaczego zawodnicy nie podejmują tego ryzyka? To kwestia psychiki, presji czy może czegoś całkiem innego?
- Zawodnikom brakuje troszkę odwagi, muszą uwierzyć w siebie i podjąć ryzyko kosztem straty, z tego względu, że za którymś razem im się uda. Jeśli piłkarze zniechęcają się do wykonywania pewnych rzeczy, to w konsekwencji zamykają się i grają asekuracyjnie. Uważam, że zawodnik z formacji ataku albo pomocy, musi brać na siebie ryzyko, jeśli będzie grał zachowawczo, to ciężko będzie zaskoczyć drużynę przeciwną.
Powiedział trener, że stara się dawać piłkarzom wolną przestrzeń, żeby nie bali się ryzykować, ale szczerze mówiąc w zeszłym sezonie nie było tego widać zbyt często.
- Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że w poprzednim sezonie graliśmy częściej wahadłowymi i skrzydłowych było mało podczas meczów. Dążymy do tego, by nasza gra na bokach wyglądała zdecydowanie lepiej, potencjał jest, trzeba tylko troszkę doszlifować pewne aspekty. Zdarzało nam się grać lepiej na wyjazdach, z zespołami mocniejszymi, ale czasem zawodziliśmy w meczach na styku. To jest kolejna rzecz, nad którą pracujemy obecnie.
Chcielibyśmy zapytać jeszcze o Pana znajomość z dyrektorem Michałem Żewłakowem. Jeśli dobrze policzyliśmy, 45 razy wybiegaliście razem na murawę w meczach reprezentacji Polski. Można się zatem spodziewać, że Wasza współpraca będzie się układała dobrze.
- Ja generalnie nie jestem człowiekiem konfliktowym i z wieloma osobami dogaduję się dobrze. Przekaz i dobra relacja miedzy ludźmi w klubie są bardzo ważne. Począwszy od osób przygotowujących boiska, aż po prezesa. Wszyscy muszą znać swoje cele i obowiązki. Jeśli chodzi o dyrektora sportowego, to musi zachodzić relacja trener – dyrektor – prezes, którzy jednogłośnie widzą co jest dobre, ale też co złego jest w zespole i co jest do poprawy. Jeżeli nie ma chemii pomiędzy tymi osobami, nie można liczyć na dobrą współpracę i sukces. W mojej opinii z prezesem i dyrektorem mamy bardzo dobre relacje i zmierzamy w tym samym kierunku. Ja jako człowiek i przede wszystkim trener, jestem bardzo ambitną osobą i nie dopuszczam do siebie myśli, żebyśmy nie zbudowali większego Zagłębia. Chciałbym jednak na ten temat mniej mówić, więcej robić, żeby to było widoczne i żeby kibice przychodzili na stadion.
Jak zachęciłby Pan kibiców do przyjścia na Stadion Zagłębia w najbliższym sezonie?
- W mojej opinii kibice powinni zadać sobie pytanie, czego oczekują od Zagłębia. Jeśli chcą by Zagłębie grało w pucharach, to jest to oczekiwanie jak najbardziej realne i my jako drużyna będziemy do tego dążyć. Kibice jednak muszą pamiętać, że ten stadion trzeba zapełnić, bo to właśnie fani dają wiarę zawodnikom. Piłkarze muszą czuć wsparcie, ale i presję z ich strony. Proszę również o cierpliwość do naszych młodych zawodników. Oni dopiero się uczą, klub w przyszłości będzie miał z nich wiele pociechy, a czasem bywa tak, że krytyka na stadionie tych najmłodszych dotyka najbardziej. Nie ma ludzi idealnych, każdy popełnia błędy. Dajmy szansę, nie oceniajmy na starcie. Niech kibice oceniają moje działania, a zawodników wspierają z całych swoich sił.
Pierwszy mecz w rundzie jesiennej zagramy z Legią Warszawa. Nie stanowi to dla Was problemu, że zaczynacie z Mistrzem Polski?
- Legia jest najlepszym zespołem w Polsce organizacyjnie i budżetowo. Piłkarsko ma zdecydowanie więcej możliwości niż inne kluby. I tak musielibyśmy się z nimi zmierzyć, więc teoretycznie jest nam to bez różnicy. Czekamy wszyscy w klubie na ten mecz.
Jakie cele ma trener na nadchodzący sezon?
- Głównym celem jest stawianie na zawodników z naszej akademii. Nie chcę ściągać piłkarzy z innych klubów, tylko po to by byli uzupełnieniem drużyny. Jesteśmy ze sztabem, dyrektorem sportowym i zarządem zgodni: mamy wystarczająco dużo młodzieży do uzupełniania składu pierwszego zespołu. Zespół wzmocni kilku zawodników, ale podniosą oni z marszu jego jakość. Kolejny cel, to oczywiście zajęcie wyższej lokaty niż w poprzednim sezonie. Już ciężko nad tym pracujemy i wierzymy w to, że się uda.