Gwiazda Rywala | Antonio Milić
Na początku obecnego roku kibice Lecha Poznań słusznie mogli obawiać się czy zimowy transfer Antonio Milicia będzie realnym wzmocnieniem ich zespołu. Lewonożny stoper przed dołączeniem do „Kolejorza” pół roku spędził w rezerwach Anderlechtu Bruksela. Początki w stolicy Wielkopolski nie były dla niego najlepsze, wiosną Milic sprokurował utratę kilku bramek, teraz jednak trudno wyobrazić sobie jedenastkę Lecha bez rosłego obrońcy. Chorwat osiągnął w końcu formę, dzięki której udowadnia, że rozpatrywanie jego kandydatury w kontekście wyjazdu na ostatnie mistrzostwa świata, czy późniejszy występ na Wembley, nie były dziełem przypadku.
4 gru 2021 17:05
Fot. Lechpoznan.pl
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
Antonio Milic przygodę z piłką rozpoczął w renomowanej szkółce piłkarskiej Hajduka Split. W swoim roczniku był jednym z bardziej wyróżniających się zawodników, dzięki czemu szybko pokonywał kolejne szczeble w klubowej akademii. Obrońca, jeszcze przed osiągnięciem pełnoletniości zwrócił na siebie uwagę szkoleniowca pierwszej drużyny Krasimira Balakova. Trener Hajduka nie tylko dał mu szansę potrenować z seniorami, wkrótce również posłał go na boisko w ligowym starciu z Sibenikiem. Siedemnastolatek, pomimo braku doświadczenia, rozegrał solidne zawody, na regularne występy z racji wieku musiał jednak poczekać. Przełomowy okazał się dla niego sezon 2012/2013. Pod wodzą nowego trenera, Miso Krsticevicia, którego znał jeszcze z czasów gry w drużynie do lat 19, zapracował na miano jednego z odkryć Hrvatskiej Ligi. Milic pomógł swojemu zespołowi zwyciężyć w rozgrywkach o Puchar Chorwacji, strzelając niezwykle ważną bramkę w półfinałowej konfrontacji ze Slavenem Belupo. Znakomicie prezentował się również w europejskich pucharach, gdzie Hajduk był o krok od sprawienia sensacji. Chorwacka drużyna w spotkaniu eliminacyjnym Ligi Europy, pokonała na wyjeździe Inter Mediolan 2:0. Przez porażkę w pierwszym spotkaniu „Hajduci” nie zdołali awansować do kolejnej rundy, ich występ odbił się jednak szerokim echem w całym kraju. Co ciekawe w tamtym okresie Milic występował głównie na pozycji defensywnego pomocnika, ewentualnie lewego obrońcy, dopiero z czasem przez wzgląd na warunki fizyczne(190 cm wzrostu) został przestawiony na środek obrony. W następnych rozgrywkach defensor utrzymał wysoką formę, przez co zabiegać o niego zaczęły silniejsze zespoły. Ostatecznie Milic dołączył do belgijskiego KV Oostende.
Wybór średniaka Jupiler Pro League okazał się być strzałem w dziesiątkę. Chorwat niemal z miejsca wskoczył do wyjściowego składu Oostendy, w której to z powodzeniem występował przez kolejne trzy lata. W tym okresie był filarem zespołu, który dzięki zajęciu piątej i czwartej lokaty na mecie rozgrywek, odniósł największe sukcesy w historii klubu. Solidna forma Milicia została zauważona przez możnych ligi. Włodarze takich klubów jak Anderlecht czy Club Brugge często, bowiem pozyskują wyróżniających się graczy słabszych finansowo zespołów. W tym przypadku jedni i drudzy byli zainteresowani usługami Chorwata, który postanowił dołączyć do ekipy „Fiołków”. W ekipie 34-krotnych mistrzów Belgii stoper miał jednak od początku pod górkę. Media oraz kibice dość szybko zaczęli narzekać na to, że Milic nie prezentuje odpowiedniego poziomu, aby zaistnieć w drużynie „Fiołków”. Uważali, że jego transfer wiąże się wyłącznie z postacią nowego prezesa klubu Marka Coucke, który wcześniej przez cztery lata był właścicielem… KV Oostende. Milic starał się odpierać te zarzuty jednak jego sytuacja w klubie była coraz gorsza. Anderlecht, do którego w wyniku letniej rewolucji dołączyło aż piętnastu graczy, notował coraz słabsze rezultaty, przez co trenerzy szukali nowych rozwiązań na środku obrony. Chorwacki stoper stracił miejsce w podstawowej jedenastce, a czarę goryczy przelały marcowe wydarzenia. Podczas spotkania ligowego, wchodzący na plac gry Milic, został wygwizdany przez kibiców własnego zespołu. Od tego momentu było wiadome, że Chorwat będzie musiał w najbliższym okienku transferowym zmienić pracodawcę.
W lipcu włodarze Anderlechtu starali się za wszelką cenę wypchnąć Milicia z klubu. Brak satysfakcjonujących ofert transferowych, sprawił jednak, że obrońca trafił na wypożyczenie do Rayo Vallecano. Klub, którego ambicją była walka o awans do Primiera Division potrzebował wzmocnień na środku obrony. Milic wydawał się idealnym uzupełnieniem kadry „Los Vallecanos”. Pomimo drobnej kontuzji, szybko zaadaptował się do wymagań nowej ligi, drużyna z nim w składzie nie odniosła porażki w dziesięciu meczach z rzędu. Do marca wszystko układało się, więc pomyślnie. Wtedy jednak wybuchła pandemia. Rozgrywki zostały wstrzymane, piłkarze do gry wrócili dopiero w czerwcu. Sęk w tym, że wypożyczenie Milicia kończyło się wraz z końcem miesiąca. Piłkarz, nie informując, więc nikogo postanowił opuścić Hiszpanie. Włodarze Rayo próbowali się z nim skontaktować, jednak żadne próby nie przyniosły efektu. Kiedy jego koledzy walczyli o jak najlepsze miejsce na mecie sezonu, Milic chwalił się publicznie zdjęciami z wakacji. Rozpętała się potężna afera, działacze hiszpańskiego klubu domagali się nawet odszkodowania od Anderlechtu. Po kilku tygodniach sprawa przycichła, a piłkarz wrócił do Belgii. W Anderlechcie Milic nie miał już, czego szukać, mimo tego nie zdecydował się na transfer. Przez pół roku występował w rezerwach klubu, dopiero w styczniu przystał na propozycję Lecha Poznań. Z drużyną „Kolejorza” związał się dwuipółletnią umową.
Milic swój ostatni występ w meczu o poważną stawkę zaliczył niemal siedem miesięcy przed transferem do Lecha, stąd też było wiadome, że proces dojścia do odpowiedniej formy musi trochę zająć. W rundzie wiosennej Chorwat, podobnie jak cały zespól, grał w kratkę. Lepsze występy przeplatał kompletnie nieudanymi, przez co trudno było określić jego potencjał. W obecnych rozgrywkach musiał zapracować na szansę od trenera Skorży. Pierwsze minuty rozegrał w czwartej kolejce przeciwko Termalice, kiedy to dał solidną zmianę po przerwie. W kolejnych meczach Milic grał już w podstawowym składzie, tworząc mocny duet stoperów z Bartoszem Salamonem. Imponująco prezentował się zwłaszcza na tle Legii Warszawa oraz w ostatnim spotkaniu derbowym z Wartą Poznań, uświetnionym premierowym trafieniem w barwach Lecha Poznań.
Antonio Milic ma za sobą bogatą historię występów w młodzieżowych reprezentacjach Chorwacji. Łącznie zaliczył w nich 38 spotkań, z czego aż osiemnaście w kadrze do lat 21 z którą dwukrotnie był bliski wywalczenia awansu na mistrzostwa Europy. W dorosłej reprezentacji nie wiodło mu się dotąd aż tak dobrze. W 2018 roku Milic znajdował się w kręgu zainteresowań selekcjonera Zlatko Dalicia, który ostatecznie nie zabrał go na mundial. Po turnieju doszło do wymiany pokoleniowej w wyniku, której szansę w kadrze Chorwacji dostało kilku nowych graczy. W tym gronie był również Milic, który zagrał w dwóch meczach Ligi Narodów, m.in. przeciwko Anglikom na Wembley. Po tym spotkaniu Milic, również przez problemy w klubie, zniknął na dłuższy czas z reprezentacji. Jeśli jednak utrzyma formę z obecnego sezonu, może wkrótce po raz kolejny przywdziać koszulkę Hrvatskiej.