Bartosz Białek | Wstałem sam, silniejszy!
Młodzieżowiec, który przebojem wdarł się do naszej ekstraklasy. Napastnik "Miedziowych" debiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej na dzień przed swoimi osiemnastymi urodzinami, od razu zdobywając bramkę w starciu z Rakowem Częstochowa. Jak do tego doszło? Ciekawy tekst o Bartku Białku pojawił się dziś w "Przeglądzie Sportowym"
21 sty 2020 10:05
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Ekstraklasa
O początkach:
Czarno-białe zdjęcie z czerwca 2016 roku przedstawia piłkarza leżącego na murawie. Wygląda, jakby cierpiał z bólu albo właśnie nie wykorzystał świetnej sytuacji. Poniżej umieszczony jest cytat: „Upadłem, nikt nie podał mi ręki. Wstałem sam silniejszy”. Kolejne zdjęcie jest z lutego 2018 roku. Na nim Bartosz Białek, ale nie na boisku, tylko w normalnym stroju, stoi w jakiejś bramie. Pod nim kolejny sporo mówiący cytat: „Ja nadal czuję dumę. Wiesz dlaczego – doszedłem tutaj, sam nie dałeś mi niczego”.
O urazach:
Ale w kilku ostatnich latach nie brakowało trudnych momentów. [Uraz po urazie] – Najgorsze były kontuzje. Miałem problem z zaakceptowaniem tego, że koledzy grają, rozwijają się, a ja ich mecze oglądam z ławki. Ciągle coś mi dolegało, nie mogłem w zdrowiu i spokoju rozegrać całego sezonu. Kiedy występowałem w barwach Zagłębia w Centralnej Lidze Juniorów, pauzowałem trzy miesiące przez uraz kolana. Wyleczyłem się, wróciłem, akurat graliśmy z Arką Gdynia. Mecz rozgrywany był na sztucznej nawierzchni, dość miękkiej. Dostałem piłkę i wykonałem przerzut do dobrze ustawionego kolegi. Poczułem ból, moja noga skręciła się niefortunnie. Poszła kostka. Znów nie mogłem grać przez trzy miesiące. Frustrowałem się. Tym bardziej, że urazy kostki zdarzyły mi się już parokrotnie" – opowiada Białek.
Przed debiutem:
Już wtedy wiedział, że jest uważnie obserwowany przez Martina Ševelę, słowackiego trenera pierwszej drużyny. Kilka dni później trenował już z nią i został pozytywnie zaskoczony. - Na treningu przed meczem z Rakowem mieliśmy gierkę. Trener wskazał koszulkę i powiedział: „Załóż tę”. To był strój, w którym ćwiczyli zawodnicy przewidziani do gry od pierwszej minuty. Miałem wrażenie, że patrzy, jak sobie radzę u boku najlepszych graczy. Po treningu powiedział: „Być może zaczniesz mecz od pierwszej minuty. Bądź przygotowany” - wspomina napastnik.
O dzieciństwie:
Brat z kolei jest starszy o cztery lata. Dziś już nie gra, pracuje za granicą, ale w Oławie był środkowym pomocnikiem. Jako dzieci chodziliśmy na boisko i graliśmy przeciwko sobie. Przegrywałem każde starcie, ale to tylko motywowało mnie do tego, by kiedyś mu dorównać. Myślę, że gdy przechodziłem pięć lat temu do Zagłębia, potrafiłem już tyle, co brat – opowiada Białek. Adrian nie był jedynym człowiekiem, w którego zapatrzony był młody Bartek. Dziś, pytany o największy piłkarski wzór, wymienia Zlatana Ibrahimovicia. - Ten człowiek mnie inspirował, tym mocniej, że gram na jego pozycji i mamy podobne warunki fizyczne. Oglądałem w serwisie Youtube setki filmików z jego zagraniami. Do dziś świetnie pamiętam bramkę, którą zdobył w meczu towarzyskim z Anglią, wygranym przez Szwecję 4:2. Joe Hart wyszedł z bramki i popełnił błąd, a Zlatan uderzył przewrotką z ponad 30 metrów, jakby wykonywał jakiś trik. Trafił tak, że lepiej się nie dało. Próbowałem później tego typu zagrania powtarzać na podwórku, ale średnio mi się udawało – śmieje się młody napastnik Zagłębia
Całość - wydanie drukowane Jakub Radomski a także TUTAJ