#ZAGŁKS | Po kolejne zwycięstwo
Po siedmiu długich dla łódzkich kibiców latach, do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce powraca tamtejszy ŁKS. Mecze pomiędzy „Rycerzami Wiosny” często obfitowały w duże emocje, rzadko kiedy będąc wyraźnie jednostronnymi. W dzisiejszym materiale postaramy się przybliżyć wybrane, często zapomniane już spotkania pomiędzy „Ełkaesiakami”, a KGHM Zagłębiem Lubin. Serdecznie zapraszamy!
29 wrz 2019 10:53
Udostępnij
Ekstraklasa
Mecz rozegrany w ramach 8. kolejki sezonu 2007/2008 ówczesnej Orange Ekstraklasy, w którym mające już dziesięć punktów straty do lidera KGHM Zagłębie mierzyło się z okupującym dolne rejony tabeli ŁKS-em. Podopieczni Czesława Michniewicza chcieli po porażce z Legią i remisem z Ruchem Chorzów pokazać lubińskim kibicom, że wciąż mogą być drużyną liczącą się w walce o najwyższe ligowe cele. W barwach gości wystąpili m.in. znany wielu kibicom, były stoper reprezentacji Polski, Tomasz Kłos, czy znajdujący się na początku kariery Łukaszowie Trałka i Madej. Od początku meczu to Miedziowi starali się zaskoczyć gości stałymi fragmentami, wykonywanymi przez Macieja Iwańskiego. Swoich szans nie wykorzystali jednak ani Michał Chałbiński ani Rui Miguel. Ostatni z nich, w najlepszej sytuacji pierwszej połowy, nie potrafił umieścić piłki w bramce z ostrego kąta. Kolejne minuty nie przyniosły interesujących sytuacji i sędzia zakończył pierwszą, bezbramkową część spotkania. Po zmianie stron lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy w 51. minucie wysunęli się na prowadzenie za sprawą Ensara Arifovicia. Łodzianie z każdą minutą coraz mocniej napierali na bramkę strzeżoną przez Michala Václavíka, jednak nie przekładało się to na powiększenie zdobyczy bramkowej, w czym duża zasługa właśnie czeskiego golkipera Miedziowych. W końcu, w 80. minucie spotkania doskonałą akcję duetu Iwański – Rui Miguel wykończył pierwszy z nich. Kolejne minuty upływały pod dyktando gości, którzy za wszelką cenę starali się wywieźć z Lubina punkty. W piątej minucie doliczonego czasu gry desperacki atak przeprowadziło Zagłębie, gdy bocznym obrońcą łodzian zakręcił Szymon Pawłowski, celnie wrzucając futbolówkę na głowę kolumbijskiego stopera Manuela Arboledy, a ten z bliska dopełnił tylko formalności. Wygrana naszej drużyny stała się więc faktem, co pozwoliło odetchnąć z ulgą trenerowi Michniewiczowi oraz prezesowi Robertowi Pietryszynowi.
W historii naszych starć miały też niestety miejsce porażki, niektóre bardziej dotkliwe od innych. Jedną z nich z pewnością będzie ta odniesiona 21 lat temu, dokładniej w 17. kolejce sezonu '97/'98. Do Lubina przyjeżdżał trzeci zespół tabeli, dowodzony prze trenera Marka Dziubę. Zagłębie przystępowało do meczu jako szesnasta drużyna ligi, realnie zagrożona spadkiem do klasę niżej. Początek meczu zaprzeczył jednak przedmeczowym przewidywaniom, lubinianie grali z przeciwnikami jak równy z równym. W 24. minucie przyniosło to efekt. Po zagraniu ręką jednego z zawodników łodzian arbiter podyktował rzut karny dla gospodarzy. Wojciech Górski nie pomylił się, pewnie wyprowadzając Zagłębie na prowadzenie. Po upływie zaledwie siedmiu minut Arkadiusz Klimek dograł w pole karne do Radosława Jasińskiego, a najskuteczniejszy strzelec w historii meczów Zagłębia w Ekstraklasie mocnym strzałem nie dał Bogusławowi Wyparle żadnych szans na skuteczną interwencję. Niestety od tego momentu bramki strzelali już tylko przyjezdni. W ostatnich sekundach pierwszej części spotkania kontaktowego gola zdobył strzałem głową po rzucie rożnym Brazylijczyk Rodrigo Carbone. Zaraz po zmianie stron łodzianie rozegrali kolejny rzut rożny, po którym trafienie zaliczył świetnie się wówczas zapowiadający napastnik Marek Saganowski. Po upływie zaledwie siedmiu minut fantastyczną akcją indywidualną znów popisał się przyszły napastnik reprezentacji Polski i było już 3:2 dla gości. Ten sam zawodnik wbił gwóźdź do trumny drużyny Miedziowych, umieszczając piłkę w pustej bramce lubinian dokładnie 20 minut później. Mecz ten był pierwszym rundy wiosennej, zwieńczonej przez piłkarzy ŁKS zdobyciem drugiego w historii mistrzostwa Polski.
Ostatnią z gier, które chcielibyśmy przypomnieć będzie spotkanie rozegrane 24 września 2011 roku. Nasz zespół, dowodzony wówczas przez Jana Urbana, przystępował do meczu będąc na 15. pozycji w tabeli i za wszelką cenę dążył do przełamania jakże niekorzystnej passy meczów bez zwycięstwa. Początek spotkania wskazywał na lekką przewagę gości, jednak po dobrym dograniu popularnego „Sagana” Marcin Mięciel nie trafił dobrze w piłkę i cała akcja spaliła na panewce. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź gospodarzy, gdy po świetnej wrzutce Bartosza Rymaniaka, ulubieniec kibiców Arkadiusz Woźniak głową przelobował czarnogórskiego bramkarza „Ełkaesiaków” Pavle Velimirovicia, a na tablicy świetlnej widniał wynik 1:0. Od tego momentu coraz odważniej atakowali piłkarze naszego zespołu, co w 36. minucie mogło przynieść kolejną bramkę dla KGHM Zagłębia. W sytuacji sam na sam z bramkarzem przestrzelił jednak litewski napastnik Darvydas Šernas. Niestety, jak mówi stare piłkarskie porzekadło „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”, bo przed samym końcem pierwszej części spotkania po mocnej wrzutce Marcina Kaczmarka Marek Saganowski umieścił piłkę w siatce strzałem po ziemi. Po zmianie stron obraz gry nie uległ diametralnej zmianie, wciąż kolejne ataki przeprowadzali Miedziowi. Oko w oko z bramkarzem łodzian stanął tym razem Arkadiusz Woźniak, jednak i on nie znalazł sposobu na dobrze dysponowanego Czarnogórca. 58. minuta gry przyniosła kolejną dobrą szansę dla KGHM Zagłębia, jednak piłkę z linii bramkowej wybił wspomniany już Kaczmarek. Po upływie dwudziestu minut miało miejsce to, na co wszyscy fani w Lubinie mocno liczyli. Po wygranym pojedynku biegowym z byłym reprezentantem Polski Pawłem Golańskim, wysoką piłkę w szesnastkę wrzucił nigeryjczyk David Abwo, a tam sprytnym strzałem popisał się ponownie popularny „Wąski”, ustalając tym samym wynik spotkania. Drużyna ówczesnego trenera Michała Probierza schodziła z boiska pokonana, czarę goryczy przelał jednak fakt, że dzięki odniesionemu zwycięstwo lubinianie przeskoczyli ŁKS w ligowej tabeli.
Zwycięstw KGHM Zagłębia: 14
Remisów: 7
Zwycięstw ŁKSu: 15
Bilans bramkowy: 46 – 52 dla ŁKS - u