Przypominamy horror w Gdańsku. Tak Zagłębie walczyło na Pomorzu
W ostatnich dniach wszyscy znów wróciliśmy do wydarzeń sprzed piętnastu lat i jednego z najbardziej nieprawdopodobnych meczów w historii futbolu, gdy Liverpool odrabiając wynik 0:3 zdołał ograć Milan i wznieść Puchar Ligi Mistrzów. Ale i nasze Zagłębie może pochwalić się podobnym wyczynem i to w sumie nie tak dawno. Oczywiście nie jest to wydarzenie na miarę rywalizacji w Stambule, ale na pewno w umysłach kibiców Zagłębia spotkanie to zapisało się jako te, które jest wspominane z szybszym biciem serca.
27 maj 2020 14:00
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Inne
Mecz 9. kolejki w sezonie 2018/19 pomiędzy Lechią Gdańsk a KGHM Zagłębiem Lubin zapowiadał się na jeden z hitów ówczesnej serii spotkań. Biało-zieloni – wówczas gospodarze – podejmowali lubinian jako liderzy tabeli, którzy zajmowali to miejsce dzięki 17 zdobytym punktom. Jednak kolejkę wcześniej doznali pierwszej porażki w sezonie, dość bolesnej, bo na krakowskiej ziemi 2:5 z Wisłą. Miedziowi natomiast do 9. kolejki byli drużyną bezkompromisową. 5 zwycięstw i 3 porażki łącznie dawały 15 punktów, co pozwalało na zajmowanie 4. miejsca.
Motywacja lechistów, aby zmazać plamę pierwszej porażki była niezwykle silna, o czym przekonali się Miedziowi w pierwszych minutach spotkania. Już w 7. minucie po dobrym rozprowadzeniu piłki i kąśliwym dośrodkowaniu Flavio Paixao strącić futbolówkę do bramki udało się Arturowi Sobiechowi. Jak się później okazało, to był dopiero początek znakomitego występu reprezentanta Polski.
Następny cios gdańszczanie zadali osiem minut później. Egzekutorem znów okazał się Sobiech, z tą różnicą, że tym razem dogrywał mu Lukas Haraslin, który chwilę wcześniej popisał się doskonałym rajdem lewą stroną boiska. W 25. minucie wydawało się, że jest już po meczu. Po główce i zablokowaniu strzału Flavio Paixao piłkę do pustej bramki z zaledwie metra od linii bramkowej wepchnął ponownie Sobiech, zaliczając tym samym klasycznego hat-tricka.
Trener KGHM Zagłębia próbował ratować sytuację i przy wyniku 0:3 tuż po przerwie przeprowadził dwie zmiany. Damjan Bohar zamienił Bartosza Slisza, a Władisław Sirotow Daniela Dziwniela. Zmiany pewnie na nic by się zdały, gdyby już w 50. minucie nieco precyzyjniej na bramkę Hładuna uderzał Sobiech. Tym razem wycelował w poprzeczkę.
W 61. minucie sygnał do kontrataku dał Damjan Bohar, któremu doskonale futbolówkę wyłożył Filip Starzyński. Kilka minut później piłkę ręką dotknął w polu karnym Błażej Augustyn. Sędzia Jarosław Przybył pierwotnie nie podyktował karnego, ale później przy użyciu systemu VAR zmienił swoją decyzję i wskazał na jedenasty metr. Na gola karnego zamienił pewnym strzałem Filip Starzyński.
Lechia była blisko szczęśliwego przyznania rzutu karnego w 81. minucie, ale ostatecznie sędziego Przybyła wspomógł system VAR, dzięki któremu arbiter z Kluczborka dostrzegł, że do zagrania ręką doszło poza szesnastką. W doliczonym czasie gry doszło do kulminacji emocji. Zdarzyło się coś o co łudzili się wszyscy kibice i piłkarze Zagłębia, którzy – przypomnijmy – po 25 minutach przegrywali 0:3. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Jakuba Mareša, a ten posłał ją do siatki.
Radość w drużynie z Lubina ciężko było tego dnia opisać słowami. Powrót z martwych – to tylko jeden z wielu komentarzy, jakie padły po meczu w Gdańsku.
Lechia Gdańsk - KGHM Zagłębie Lubin 3:3
Bramki: Sobiech 8, 15, 25 – Bohar 61, Starzyński 71 (k), Mareš 90