Krzysztof Paluszek przed meczem ze Steauą Bukareszt | #75latZL
W Lubinie pracował na różnych stanowiskach, m.in. był dyrektorem Akademii Piłkarskiej, który został zarekomendowany przez samego Richarda Grootscholtena. Dziś cofniemy się do roku 2007 i przypomnimy Wam wywiad z Krzysztofem Paluszkiem przed meczem eliminacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt.
26 cze 2021 15:30
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Inne
W Lubinie Krzysztofa Paluszka z pewnością najbardziej pamięta się z okresu, kiedy pełnił funkcję Dyrektora Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie. W 2007 roku odpowiadał jednak za inne rzeczy. Wówczas jeździł po Polsce i zbierał informacje o przyszłych rywalach Miedziowych. Na początku sezonu 2007/08 to właśnie on stał się kopalnią wiedzy dotyczącej naszego ówczesnego rywala w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
***
Ile spotkań Steauy oglądał Pan na żywo?
- Dwa mecze naszych rywali widziałem wraz z naszym skautem Mario Branco. Były to pojedynki z SV Ried oraz FC Wilno i, co ciekawe, z Austriakami piłkarze Gheorge Hagiego zanotowali jedyną porażkę w meczach kontrolnych, z kolei z Litwinami zapisali na konto jedyne zwycięstwo. Na marginesie mogę powiedzieć, że musieliśmy przemierzyć sporo kilometrów samochodem, by mieć możliwość zobaczenia na żywo piłkarzy Steauy. Albowiem rywale z różnych względów, choćby na wskutek padającego deszczu, często zmieniali miejsce rozegrania meczu, nawet dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania. Przykładowo z Ried grali aż pod niemiecką granicą. Natomiast już w Holandii widziałem dwa pojedynki drużyny z Bukaresztu, jakie stoczyła z AEK Ateny i holenderskim Willem II Tilburg.
Jakie wnioski można wyciągnąć po obserwacji tej drużyny?
- Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, ze jest to drużyna wybitnie nastawiona na ofensywę. Zresztą Rumuni atakowanie bramki rywali mają we krwi. Każdy z zawodników, będących w składzie Steauy, jest świetnie wyszkolony technicznie. Nie sprawia im problemu przyjęcie piłki, zagranie jej zewnętrzną czy wewnętrzną częścią stopy. Sposób, w jaki budują oni akcje ofensywne mógłby być śmiało demonstrowany podczas materiałów szkoleniowych, choćby dlatego, że unaocznia, jak mają się podłączać do ataku obrońcy. W składzie Steauy predystynowani do gry ofensywnej są zarówno boczni Ifeanyi Emeghara i Petre Marin, jak i środkowy Dorin Goian. Ten drugi zawodnik, potężne chłopisko, którego łupem pada większość górnych piłek adresowanych w pole karne Steauy, obok tego, że jest skuteczny w defensywie, to jeszcze w dodatku sieje niesamowity popłoch w szeregach obronnych rywala. Rumuni mają kilka wariantów rozegrania tego elementu gry, ale w każdym istotną rolę spełnia Goian, strzelający po takich akcjach sporo bramek. Dodatkowo, gdy wynik jest dla naszych przeciwników niekorzystny, to wówczas na ostatnie kilka minut do przodu przesuwany jest właśnie Goian, a zastępuje go wówczas Mirel Radoi. Daje się jednak zauważyć dysproporcję pomiędzy grą ofensywą, a defensywną, na którą nałożony jest mniejszy nacisk. Czasami boczni pomocnicy zapędzą się pod bramkę rywala i nie zawsze zdążą wrócić na czas.
Steaua jest także zespołem pełnym indywidualności. Przywódcą zespołu jest występujący w środku pomocy kapitan, Mirel Radoi. To bardzo charyzmatyczny zawodnik, gołym okiem widać, że ma olbrzymi posłuch w zespole. Przez Tego piłkarza przechodzi niemal każda piłka adresowana do przodu. Kapitan często zagrywa do Nicolae Dicy, z którym gra już kilka lat i rozumie się w zasadzie bez słów. Ten zawodnik, grający takiego cofniętego napastnika, decyduje o obliczu gry ofensywnej. Znakomitym piłkarzem jest także prawoskrzydłowy Banel Niculita, piekielnie szybki, świetnie dryblujący. Sumiennością taktyczną i dojrzałością w grze może zaimponować Gabriel Bostina, zawodnik lewonożny, operujący na boku boiska, ale często schodzący do środka, pomagający w rozgrywaniu piłki. Ciekawym zawodnikiem jest także boczny pomocnik Marius Croitoru.
Podczas przerwy między sezonami w Steaule zaszły spore zmiany w składzie.
- To prawda. Z drużyny rumuńskiej odeszło bodaj dziewięciu zawodników, natomiast w ich miejsce sprowadzono ponad dziesięciu piłkarzy. Jeszcze w ostatnich dniach przed spotkaniem z Zagłębiem zakontraktowano kolumbijskiego bramkarza Robinsona Zapatę Montano, którego Hagi wypatrzył podczas Copa America. Dokupili także napastnika Glorii Bistrita, Dorela Zaharię, który w ubiegłych rozgrywkach strzelił jedenaście bramek. Natomiast nieco wcześniej do drużyny dołączył wspomniany przeze mnie Emeghara, godny uwagi zawodnik, który potrafi właściwie zabezpieczyć lewą stronę obrony, a w razie potrzeby Hagi przesuwa go na przeciwległą stronę boiska, gdzie również spisuje się bez zarzutu. Z zagranicy wrócili dwaj rutynowani i potrafiący strzelać bramki napastnicy, Mihai Gurita i Adrian Neaga, którego dyrektor Adrian Ilie ściągnął aż z Seulu. Przebojem do składu wdarł się także młodziutki, ale kreatywny Eric Bicfalvi. Do pierwszej jedenastki był także szykowany nasz Paweł Golański, próbowany w meczu z Willem II na środku obrony. Niestety dla niego, w 30. minucie doznał kontuzji pachwiny, dlatego mecze z Zagłębiem obejrzy raczej z perspektywy trybun.
Rozmawiał Pan z Golańskim na temat Steauy?
- Jak najbardziej. Paweł jest zachwycony klubem z Bukaresztu. Powiedział mi: “W Polsce grałem w trzech klubach z Ekstraklasy i to taki, wokół których jest spore zainteresowanie ze strony mediów i kibiców. Występowałem przecież w Łódzkim Klubie Sportowym, Koronie Kielce i Legii Warszawa, gdzie piłkarze mierzą się z największą presją. Jednak to, co zobaczyłem w Bukareszcie, przerosło moje oczekiwania. Tutaj ciśnienie jest kilka razy większe!” I faktycznie, na podstawie moich obserwacji, mogę się tylko pod tymi słowami podpisać. Każdy sparing Steauy jest transmitowany w telewizji, a dodatkowo bramki i ciekawsze fragmenty spotkań są umieszczane na jednym z portali internetowych. Zespół, gdziekolwiek by był, otacza wianuszek dziennikarzy i fotoreporterów, śledzących każdy ruch członków drużyny Steauy. Dodatkowo na sparingach pojawiają się kibice, liczbie dochodzącej nawet do trzystu osób. Wieszają na płotach flagi, wyciągają szaliki i żywiołowo dopingują swoich ulubieńców. Początkowo sądziłem, że są to emigranci z Rumunii, pracujący w Holandii, którzy wykorzystali fakt, że akurat w tym miejscu swoje zgrupowanie miał najpopularniejszy zespół piłkarski z ich ojczyzny. Okazało się jednak, że są to dość dobrze sytuowani ludzie, turyści, którzy podróżują za ukochaną Steauą.
A czy istnieje szansa, że pozyskani zawodnicy nie zdążą wkomponować się w drużynę?
- To jest zawsze niewiadoma, aczkolwiek w tej kwestii podzielam zdanie trenera Michniewicza, który uważa, że w tak klasowej drużynie pozyskani zawodnicy od razu są gotowi do gry. Poza tym trzeba pamiętać, że trzon tej drużyny został zachowany, nie odszedł żaden z liderów poszczególnych formacji. I tak o sile obrony stanowi Goian, mózgiem drugiej linii jest Radoi, ciężar rozgrywania bierze na siebie Dica, a obronę rywali dynamicznymi rajdami rozrywa Niculita. Po odejściu do Anderlechtu Bruksela napastnika Cyrilla Thereau, Hagi szuka jeszcze piłkarza, którym mógłby grać na szpicy, ale do tej roli pretenduje kilku naprawdę niezłych piłkarzy.
Jak bardzo zmieniała się rumuńska drużyna na przestrzeni okresu, w którym Pan ją oglądał, począwszy od meczu z SV Ried aż do ostatnich spotkań kontrolnych?
- Trzeba pamiętać, że Gheorge Hagi objął drużynę kilka tygodni temu, dlatego pierwszy okres pracy upłynął mu pod znakiem poznawania możliwości poszczególnych zawodników. Z tego powodu szkoleniowiec tasował składem, nierzadko wystawiając do gry juniorów i zawodników drugiego planu. Dodatkowo musiał wkomponować w zespół nowych piłkarzy, dlatego zdecydował się na rozgrywanie dużej ilości spotkań. W ich trakcie zmieniał pozycję zawodnikom, decydował się na różne ustawienia składu, ale już w ostatnich grach widać było, że stawia na tę jedenastkę, która ma grać w lidze rumuńskiej oraz w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Nie sądzę bowiem, aby w ostatniej chwili trener zdecydował się na rewolucję kadrową, która w moim przekonaniu nie grozi także naszej drużynie. Pojedynki kontrolne rozgrywane tuż przed startem rozgrywek mają to do siebie, że do gry w nich deleguje się zawodników, na których szkoleniowiec liczy w pierwszych meczach sezonu.
A który ze sparingpartnerów, z jakimi mierzyła się Steaua, zawiesił jej najwyżej poprzeczkę?
- Nasi przeciwnicy w grach kontrolnych grali dość nierówno, ponieważ zdarzało się, że prezentowali się kapitalnie przez dwadzieścia, trzydzieści minut, ale później nie potrafili utrzymać narzuconego przez siebie wysokiego tempa. Zauważyłem, że mieli problem w momencie, gdy drużyna przeciwna zastosowała ostry pressing. Tak było w spotkaniu z Willem. Holenderska szkoła piłkarska ma to do siebie, że wymaga od piłkarzy nieustannego zasuwania na boisku, a tak aktywna postawa wprawiła Rumunów w zakłopotanie. Dość powiedzieć, że Steaua w tym meczu stworzyła zagrożenie pod bramką rywali jedynie dwukrotnie, po stałych fragmentach gry.
Który z piłkarzy rumuńskich zrobił na Panu największe wrażenie?
- W składzie Steauy jest wielu zawodników, na których grę patrzy się z przyjemnością. Mógłbym wymienić kilka indywidualności w składzie drużyny prowadzonej przez Hagiego, a są to zawodnicy, którzy mają nieszablonowe umiejętności. Jeśli natomiast miałbym wymienić ego jednego, to wskazałbym na Dicę, zawodnika obdarzonego niezwykłą techniką użytkową, zmysłem piłkarskim oraz inteligencją. Bardzo duże wrażenie wywarła na mnie gra młodego Iuliana Ochirosiego, który jednak w sparingach dostawał stosunkowo niewiele szans gry. Jednak, gdy już pojawiał się na murawie, to robił bardzo dużo zamieszania na lewej stronie.
Czy jest sens porównywania gier sparingowych Zagłębia i Steauy?
- Myślę, że nie ma to najmniejszego sensu. Wyniki gier sparingowych zawsze są pewnego rodzaju loterią, na którą składa się wiele czynników. Przykładowo, Steaua zremisowała 2:2 z Bełchatowem, ale rozmawiałem o tym spotkaniu z asystentem trenera GKS, Markiem Zubem, który także udzielił nam kilku cennych wskazówek dotyczących rywali i wspomniał, że Rumuni byli od Polaków zespołem o wiele lepszym, ale w dniu meczu mieli ciężki trening. Nie wiem dokładnie czy biegowy, czy były to zajęcia na siłowni, w każdym razie mecz był tylko dodatkiem do jednostki treningowej. Również wyniki naszych spotkań z zespołami z Rumunii nie są miarodajne. Z Vaslui przegraliśmy 0:5, grając jednak w mocno eksperymentalnym składzie. Z kolei z zespołem prowadzonym przez Dana Petrescu, Unireą Urziceni, mieliśmy olbrzymią przewagę, stwarzaliśmy sobie wiele okazji bramkowych, z których wykorzystaliśmy dwie, Unirea jedną. Sparingi wypadają w różnych terminach mikrocyklu treningowego. Wie Pan, jakie nasi piłkarze mieli “ciężkie” nogi w Austrii, po tym jak trenowali na przemokniętych deszczem boiskach? Obecnie natomiast oba zespoły wykonują już konkretną pracę, ukierunkowaną na dane spotkanie. Myślę, że zarówno my, jak i Steaua będziemy jednakowo przygotowani pod względem fizycznym do dzisiejszego pojedynku, także ze względu na fakt, że w tym samym terminie inaugurujemy rozgrywki ligowe. Szanse oceniam po równo.
Czy Rumunii przyjadą do Polski osłabieni kadrowo?
- Tak. Jak już wspominałem raczej nie zobaczymy na boisku w Lubinie Pawła Golańskiego. Uważam ponadto, że dużą stratą dla zespołu Hagiego będzie brak stopera Sorina Ghionei. W starciu z naszym zespołem nie zagra także bramkostrzelny Valentin Badea, który niedawno miał wypadek samochodowy, który wykluczył go z gry na pewien czas. Ten piłkarz nawet nie trenuje.
W jakich elementach piłkarskiego abecadła nasi rywale nas przewyższają, a w czym jesteśmy lepsi?
- Biorąc pod uwagę umiejętności techniczne poszczególnych piłkarzy, to na pewno są one wyższe u zawodników Steauy Bukareszt. Rumuni biją nas także pod względem międzynarodowego obycia, bowiem już od kilku sezonów rok w rok walczą w europejskich pucharach, także z sukcesami. Zdobywają w ten sposób olbrzymie doświadczenie, poprzez rywalizację z silnymi zespołami podnoszą także swoje umiejętności. Co my możemy im przeciwstawić? Na pewno konsekwencję taktyczną, która jest domeną niemal wszystkich polskich zespołów. Uważam, że na tym polu prezentujemy się korzystniej od Steauy.
Czy to może być kluczem do sukcesu w dwumeczu?
- Niewykluczone. W pojedynkach z Rumunami musimy się nastawić na to, że to rywale będą przez większość czasu znajdować się przy futbolówce, gdyż do tego predestynują ich wysokie umiejętności techniczne. Nie możemy także cofnąć się do obrony i dać im możliwości swobodnego rozgrywania piłki na naszej połowie, gdyż to będzie samobójstwo. Zawodnicy Steauy potrafią wykorzystywać swoją miażdżącą przewagę. Dlatego uważam, że powinniśmy wyjść na nich wysoko, oczywiście nie możemy rzucić wszystkich sił na ofensywę. Należy zachować pewną ostrożność, ale musimy zrobić wszystko, żeby nie dać im rozwinąć skrzydeł.
Jak reaguje Pan na doniesienia prasowe, w których mówi się o konflikcie wewnątrz rumuńskiej drużyny?
- Wydaje mi się, że są to raczej czysto prasowe spekulacje aniżeli fakt. Paweł Golański opowiadał mi, że w drużynie panuje dobra atmosfera. On sam był zachwycony treningami, jakie ordynuje im Hagi. Zachwyt wzbudziły w nim także komfortowe warunki, w jakich trenuje drużyna. Z drugiej jednak strony można zauważyć, że w Steaule dochodzi powoli do wymiany pokoleń. Do składu odważnie pukają Ochirosi, Bicfalvi. Doszli także nowi piłkarze, a zawodnicy, którzy jeszcze w poprzednim sezonie mieli pewne miejsce w składzie nagle poszli w odstawkę. Taka sytuacja może rodzić pewne niezadowolenie, aczkolwiek nie liczyłbym aż tak bardzo na to, że w zespole jest konflikt.
A czy pomocna może być presja, jaka towarzyszy drużynie Steauy?
- Może być pomocna, ponieważ to Rumuni muszą awansować do tych elitarnych rozgrywek. Oni wzmacniając skład na kilka dni przed pierwszym meczem z Zagłębiem wysyłają sygnał, iż budują skład na mecze grupowe Ligi Mistrzów. Wiele wskazuje na to, że mecze z nami, jak i kolejnym rywalem w III rundzie eliminacji traktują jako swego rodzaju formalność. Jeśli zatem nas zlekceważą, to tylko lepiej dla zespołu Zagłębia.
Czy pucharowe przetarcie, jakie miało Zagłębie rok temu, ma jakieś znaczenie w kontekście tej rywalizacji? Czy mecze z Dinamem Mińsk da się porównać do spotkań ze Steauą?
- W żadnym wypadku. Choćby dlatego, że wówczas graliśmy pierwszy mecz z Dinamem dwa tygodnie po wznowieniu treningów, a trener Edward Klejndinst, przebywający wówczas na Mistrzostwach Świata, przyjechał do Lubina na początku lipca. Teraz mieliśmy o wiele więcej czasu na optymalne przygotowania i dojście do formy. Jesteśmy także bogatsi o wiedzę i doświadczenie wyniesione z wyprawy do Mińska. Na pewno będziemy mieli komfortowy transport na rewanż, tak, aby zawodnicy nie byli zmęczeni podróżą. Zamieszkamy także w dobrym hotelu, będziemy mieli najlepsze dla sportowców jedzenie. O są jedynie niuanse, ale bardzo ważne w ostatecznym rozrachunku. Musimy równać do najlepszych, spotykać się z nimi na arenie europejskich pucharów możliwie jak najczęściej, gdyż to dla nas szansa na podniesienie poziomu sportowego oraz organizacyjnego.
Czego musimy się wystrzegać najbardziej w dzisiejszym meczu?
- Przede wszystkim błędów indywidualnych. Musimy w tym meczu liczyć na taktyczną mądrość każdego z naszych zawodników. Umiejętnie dobrana pod przeciwnika, a następnie konsekwentnie realizowana taktyka może przyczynić się do naszego sukcesu. Wyeliminowanie Steauy byłoby naprawdę wielkim wydarzenie, także dlatego, że w trzeciej rundzie bylibyśmy rozstawieni. Nie trafilibyśmy wówczas, przykładowo, na Sevillę, tylko słabszy zespół. Najważniejsze więc będzie zachowanie czystego konta w pierwszym spotkaniu, gdyż gol stracony w meczu u siebie w pewnym stopniu pogrąży nas w starciu z Białorusinami z Mińska. Nie możemy powtórzyć tego samego błędu w meczu z Rumunami.
***
Dwumecz ze Steauą Bukareszt nie poszedł jednak po naszej myśli. W pierwszym meczu rozgrywanym w Lubinie, Miedziowi musieli uznać wyższość rywali z Rumunii. Podopieczni Gheorge Hagiego wygrali po golu Dorina Goiana. Nie bez podstawy trener Paluszek w wywiadzie przywoływał sylwetkę tego groźnego w powietrzu stopera. Defensor naszych rywali do siatki trafił po uderzeniu z główki, po rzucie rożnym.
W drugim spotkaniu, rozgrywanym w Bukareszcie na słynnym Stadionul Ghencea, KGHM Zagłębie Lubin przegrało 1:2. Jedynego gola dla lubinian w dwumeczu strzelił Michał Stasiak. Gol padł po rzucie rożnym. Piłkę bitą z narożnika boiska nie zdołał złapać golkiper gospodarzy. Futbolówka spadła pod nogi Manuela Arboledy, który szybko obsłużył podaniem Stasiaka. Obrońca Miedziowych miał przed sobą pustą bramkę. Niestety Rumunii bardzo szybko otrząsnęli się i niedługo po naszym trafieniu, sami zdobyli bramkę wracając na prowadzenie. Pod koniec spotkania podopiecznych Czesława Michniewicza dobił jeszcze Dorel Zaharia i lubinianie zakończyli swoją przygodę z europejskimi pucharami.