#RetroZagłębie | Czas, gdy największa z potęg zawitała do Lubina...
W trakcie szalejącej po Europie epidemii szukamy sposobów, aby oderwać Was od codziennych zmartwień i choćby na chwilę ponownie zanurzyć w kibicowskich. Cotygodniowych emocji meczowych brak, więc wspominamy te spotkania, które kibicom najbardziej zapadały w pamięć.
29 mar 2020 19:30
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Inne
Dziś czas na przypomnienie jednego z najbardziej atrakcyjnych dwumeczów w europejskich pucharach Zagłębia Lubin. Wrześniowe starcia z 1995 roku między lubinianami a wielkim Milanem zapisały się złotymi zgłoskami w historii „Miedziowych”.
Mówimy o drużynie rossonerich z 1995 roku, w składzie której w każdej z formacji biło doświadczenie, wielkie sukcesy i gigantyczna sława. Franco Baresi, Paolo Maldini, Demetrio Albertini, Zvonimir Boban, Roberto Donadoni czy George Weah. Na ławce choćby kontrowersyjny Paolo Di Canio, czy legendarny... Roberto Baggio. Rossoneri w Pucharze UEFA grali z przydziału krajowego, gdyż w lidze zajęli 2. miejsce za Juventusem i to turyńczycy byli zobligowani do gry w Champions League. Podopieczni Fabio Capello, mimo że w 1994 roku Ligę Mistrzów wygrali, a na wiosnę 95' przegrali dopiero po dogrywce w finale z Ajaksem, musieli kolejny sezon rozpoczynać w Pucharze UEFA, a nie rozgrywkach najbardziej elitarnych. W dzisiejszych czasach, nie do pomyślenia...
Zagłębie awansowało do III rundy Pucharu UEFA po ciężkim, wymęczającym dwumeczu z ormiańskim Szirakiem Giumri. 1:0 na wyjeździe i 0:0 to nie były wyniki rzucające na kolana, ale okazały się rezultatami, dzięki którym wielu zawodników Zagłębia przeżyło własną piłkarską przygodę życia.
Pierwszy mecz
Pewnie przez wiele miesięcy kibiców Zagłębia dręczyło pytanie, co by było, gdyby Sławomir Majak w pierwszym kwadransie meczu na San Siro pocelował dokładniej zza pola karnego? Ostatecznie strzelił niecelnie. Obok bramki Mario Ielpo, a milaniści jakby otrzeźwieli w mgnieniu oka i nie pozwalali już do końca meczu na zbyt wiele lubinianom kontrolując wynik spotkania i strzelając kolejne gole.
Pierwsze dwa były jednak nieco przypadkowe. Najpierw niedokładne wybicie Radosława Kałużnego pod nogi Savicevicia otworzyło temu drugiemu drogę do bramki, a później tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie, niezwykle niefortunna interwencja Stefana Machaja po dośrodkowaniu George'a Weaha zaskoczyła Mirosława Dreszera. Później Liberyjczyk sam pokonał Dreszera jeszcze raz, a wymiar kary ustalił Zvonimir Boban.
O wyeliminowaniu Milanu nikt w Lubinie nie marzył. Dla wielu była to najlepsza przygoda piłkarska albo... kibicowska, bo przecież nie zapominamy o licznej tego dnia zebranej grupie fanów Miedziowych w stolicy Lombardii. Nie można zapominać również o innych okolicznościach tego meczu. Tuż przed spotkaniem doszło do zmiany na stanowisku trenerskim. Trenera Wiesława Wojnę zastąpił jego dotychczasowy asystent Janusz Stańczyk.
Rewanż
Choć wynik pierwszego starcia nie pozostawiał żadnych wątpliwości, co do ostatecznego rezultatu dwumeczu i tak spotkanie rewanżowe uznawane było za wielkie święto piłki nożnej dla całego regionu. Choć do samego początku spotkania, nie do końca było jasne, czy i gdzie ten mecz się ostatecznie odbędzie. Gdy przyjrzymy się dyskusji, którą wywołali Włosi dostrzeżemy, że scenariusz rozgrywania meczu np. we Wrocławiu bądź Poznaniu nie był wcale nierealny. Po latach ciężko jednoznacznie dociec, co przeważyło szalę, by mecz ostatecznie nie odbył się nie przy sztucznym oświetleniu, a w godzinach wczesno popołudniowych, ale jednak w Lubinie. Presja kibiców, która rosła z każdym dniem i nowymi wątpliwościami? Determinacja władz klubu, a może presja społeczno-polityczna, która chciała uniknąć sytuacji, że absolutny gigant futbolu nie rozegra meczu wyjazdowego z Zagłębiem w Lubinie. Byłby to pewnego rodzaju policzek dla społecznościowi futbolowej w regionie.
Spotkanie ostatecznie w Lubinie obserwowało ok. 14 tysięcy kibiców, a mecz rozpoczął się o 13:30. Zwykła codzienność lubinian i regionu była podporządkowana meczowi z Milanem.
Rossoneri mieli oczywiście przewagę, ale aż tak już nie narzucali własnego tempa, jak miało to miejsce dwa tygodnie wcześniej w Mediolanie. Mimo to w drugiej połowie rozwiązał się worek z bramkami. Najpierw Stefano Eranio, a potem Marco Simone pokonali Mirosława Dreszera. Lubinianie odpowiedzieli golem kontaktowym strzelonym przez Jarosława Krzyżanowskiego, który najlepiej zachował się w podbramkowym zamieszaniu. Zagłębie ruszyło na Milan z jeszcze większą intensywnością i energią, ale brakowało nieco chłodu i spokoju w wykończeniu wielu akcji. Kontry Milanu okazywał się zabójcze. W samej końcówce obie wykorzystał Zvonimir Boban.
12.09.1995 r.
AC Milan – Zagłębie Lubin 4:0 (1:0)
Bramki: Savicević 11', Machaj 47' sam., Weah 68', Boban 73'
AC Milan: Ielpo - Galli, Baresi, Maldini, Panucci, Albertini (79 Ambrosini), Donadoni, Boban, Savicević (71' Di Canio), Weah (68' Baggio), Simeone
Zagłębie Lubin: Dreszer - Przerywacz, Rogowskoj, Machaj, Krzyżanowski (84' Hebda), Szczypkowski (88' Szeliga), Kałużny, Nalepka, Górski, Najewski (69' Jasiński) , Majak
26.09.1995 r.
Zagłębie Lubin – AC Milan 1:4 (0:0)
Bramki: Krzyżanowski 73' – Eranio 51', Simone 63', Boban 86' , 90'
Zagłębie Lubin: Mirosław Dreszer - Robert Bubnowicz (Grzegorz Szeliga), Piotr Przerywacz (Jarosław Krzyżanowski), Krzysztof Nalepka, Stefan Machaj, Andrzej Szczypkowski (Piotr Najewski), Radoslaw Kaluzny, Wojciech Gorski, Dariusz Dziarmaga, Wadim Rogowskoj, Slawomir Majak,
AC Milan: Mario Ielpo - Alessandro Costacurta (Fernando Coco), Marcel Desailly, Filippo Galli, Paolo Maldini, Mauro Tassotti, Zvonimir Boban, Roberto Donadoni, Stefano Eranio, Marco Simone (Roberto Baggio), George Weah (Di Canio)