#75latZL | Droga do pierwszego finału Pucharu Polski
Rozgrywki Pucharu Polski zyskują w ostatnich latach na prestiżu, co widać po organizacji samego meczu finałowego. Aż trudno uwierzyć, że Zagłębie musiało czekać niemal 60 lat swojego istnienia, by po raz pierwszy dotrzeć do finału tych rozgrywek, które – co zresztą zaraz pokażemy – znacznie różniły się od tych teraźniejszych nie tylko pod względem lokalizacji najważniejszego spotkania całych zmagań. Zapraszamy Was do przypomnienia sobie, jak krok po kroku wyglądała ścieżka Zagłębia Lubin, zwieńczona srebrnym medalem zawodów.
8 cze 2021 10:20
Udostępnij
Inne
Zmagania Miedziowi rozpoczęli już od I rundy, trafiając na drużynę czwartoligowego Gawina Królewska Wola, który w rundzie wstępnej wyeliminował Burzę Gręboszów. Wbrew przedmeczowym przewidywaniom, spotkanie nie było tak jednostronne, jak można się tego było spodziewać. Zagłębie ostatecznie zwyciężyło wyjazdowe spotkanie 1:2 po dwóch golach Zbigniewa Murdzy. Samobójcze trafienie na korzyść gospodarzy zaliczył również grający w tym meczu na lewej stronie pomocy David Kalousek. W tym miejscu przechodzimy do największej odmienności pomiędzy ówczesnymi, a teraźniejszymi rozgrywkami Pucharu Polski. Po rozegraniu dwóch rund (wstępnej i pierwszej) zespoły zostały podzielone na 8 czterozespołowych grup, z do fazy pucharowej zaś przechodziły dwie najlepsze drużyny z każdej. W taki oto sposób lubinianie znaleźli się w grupie 3. z brązowym medalistą poprzedniego sezonu ligowego - Amicą Wronki, spadkowiczem z ekstraklasy - Górnikiem Polkowice oraz trzecioligową Kotwicą Kołobrzeg. W pierwszym meczu Zagłębie w Lubinie mierzyło się z lokalnym rywalem z Polkowic, który zdecydowanie lepiej wszedł w mecz, po pierwszej połowie prowadząc po golach byłych Miedziowych, Krystiana Kalinowskiego i Adama Łagiewki 0:2. Po przerwie Miedziowi odrobili straty po bramkach Łukasza Mierzejewskiego i Zbigniewa Murdzy, spotkanie zakończyło się remisem 2:2. Dosyć dramatyczny przebieg miało następne spotkanie naszej drużyny, którym był wyjazd do Wronek. Chociaż od 47. minuty spotkania Miedziowi prowadzili po golu z rzutu karnego egzekwowanego przez Andrzeja Szczypkowskiego, tak w ostatnich dziesięciu minutach gospodarze dwukrotnie pokonali Jakuba Szmatułę i do Lubina piłkarze Zagłębia wrócili z pustymi rękoma. Niekorzystna karta odwróciła się dopiero w trzecim meczu grupowym, gdy Miedziowi nie dali żadnych szans gościom z Kołobrzegu, zwyciężając pewnie 4:1 po dwóch bramkach Dariusza Jackiewicza, po jednej zaś zanotowali Rafał Piętka i Wojciech Olszowiak.
Rewanżową część fazy grupowej piłkarze z Lubina rozpoczęli od wyjazdowego zwycięstwa nad Górnikiem Polkowice 0:2, gole zdobywali Łukaszowie Mierzejewski i Piszczek. Rewanż z Amicą niestety nie poszedł równie gładko, gdyż Miedziowi musieli ponownie uznać wyższość zespołu z Wielkopolski, który po golach Marcina Burkhardta i byłego, popularnego piłkarza Zagłębia, Zbigniewa Grzybowskiego wywiózł z Lubina komplet punktów. Mocnym akcentem rozgrywki grupowe Miedziowi zakończyli wyjazdową deklasacją zespołu z Kołobrzegu, który przegrał z Zagłębiem aż 1:6, gole dla Miedziowych zdobywali: Sławomir Pach (dwie), Grzegorz Niciński, Wojciech Łobodziński (dwie) oraz Łukasz Piszczek. Miedziowi z 10 punktami awansowali do 1/8 finału, gdzie stanęli naprzeciw zwycięzcy grupy 6 – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Pierwszy mecz to zwycięstwo naszej drużyny 1:0, rewanż po zaciętym spotkaniu zakończył się rezultatem 2:2, gole dla Zagłębia zdobywali Niciński i Łobodziński. W kolejnej fazie rywalem lubinian była Wisła Płock, która na papierze uchodziła z faworyta w dwumeczu, gdyż zdecydowanie lepiej prezentowała się w rozgrywkach Idea Ekstraklasy. Mecz w Płocku zakończył się rezultatem 1:1, rewanż jednak nie pozostawił złudzeń. Zagłębie bardzo pewnie pokonało faworyzowany zespół z Mazowsza aż 3:0 po dwóch bramkach Wojciecha Łobodzińskiego i jednej Łukasza Piszczka. Kolejnym rywalem, praktycznie nie do przejścia zdawała się być inna Wisła, tym razem z Krakowa. Bo jak inaczej spojrzeć na zespół lidera rozgrywek, pewnie zmierzającego po obronę tytułu, który kilka miesięcy wcześniej bardzo dotkliwie rozprawił się z Zagłębiem w Lubinie, pokonując je aż 1:7? Ja pokazał dwumecz z „Białą Gwiazdą”, w futbolu kilka miesięcy to cała wieczność.
W pierwszym meczu krakowianie bardzo mocno naciskali na podopiecznych Drażena Beska, jednak udało im się za sprawą Pawła Brożka zaledwie raz umieścić piłkę w bramce strzeżonej przez Danijela Madaricia. Do rewanżu Wiślacy podchodzili z dużą dozą pewności siebie, chcąc szybko za sprawą kilku bramek zamknąć kwestię meczu rewanżowego. Lepiej ten mecz jednak rozpoczęli Miedziowi, którzy za sprawą stanowiącego motor napędowy drużyny Wojciecha Łobodzińskiego wyszli na prowadzenie. Przez bardzo długi czas w poczynania obydwu zespołów wkradł się chaos, gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. W końcu w 74. minucie spotkania wyrównał Maciej Żurawski i wydawało się, że krakowianie mogą pójść za ciosem, gdyż zdobycie zaledwie jednej bramki premiowałoby ich do gry w wielkim finale. Na całe szczęście dla Zagłębia tak się nie stało, bo już sześć minut później wyrównał Łukasz Piszczek, a po kilku minutach kolejną bramkę dla Miedziowych zdobył Grzegorz Bartczak i to właśnie nasz zespół okazał się lepszy w dwumeczu, który wydawał się być starciem Dawida z Goliatem. W finale Zagłębie miało zmierzyć się z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski.
Pierwszy mecz odbył się Wielkopolsce, Groclin zwyciężył 2:0. W rewanżu w Lubinie Zagłębie zwyciężyło 1:0 po golu Macieja Iwańskiego, jednak nie wystarczyło to do odwrócenia losów dwumeczu. Po latach okazało się, że mecz miał wiele aspektów pozasportowych, co potwierdził PZPN, oficjalnie odbierając zespołowi Groclinu Puchar.