Akademia
Pierwsze pytanie, jakie nam się nasuwa, to co doświadczony trener z Holandii wie o naszym klubie i akademii?
- Cóż, szczerze mówiąc, śledzę losy klubu już od kilku lat. Wiedziałem, że Richard Grootscholten był tutaj dyrektorem akademii. W tym czasie miałem kontakt z Witoldem Lisem, który poinformował mnie o waszych planach na przyszłość. Ja wtedy byłem drugim trenerem w VVV Venlo i finalnie pozostałem w tym klubie, ale nadal interesowałem się tym, co się dzieje w Lubinie. W końcu w wyniku naszej współpracy z Witoldem mogłem przyjechać do Polski w tym roku i zaprezentować się podczas konferencji trenerów, gdzie władze akademii zaprosiły mnie jako jednego z prelegentów. Poproszono, abym opowiedział o Vitesse, gdzie pracowałem do tej pory jako trener U-19 i przedstawił moją filozofię szkoleniową, a także jak proces treningowy wygląda w Holandii. Przybyłem tutaj i to, co zobaczyłem było niesamowite. Jest wiele możliwości w klubie i w akademii. Uważam, że potencjał w Lubinie jest olbrzymi. Obiekty są na bardzo wysokim poziomie, top jeśli chodzi o Polskę. Jest wiele młodych, utalentowanych zawodników. Mieszkają tu, trenują rano i wieczorem, to jest coś wspaniałego. Cóż, patrząc na to wszystko, wiem, że możemy zrobić wiele i wprost nie mogę się tego doczekać!
Opowiedział Pan trochę o karierze trenera w VVV Venlo, ale Pana doświadczenie jest dużo większe.
- Tak, mam obycie w pracy zarówno z młodymi, jak i starszymi zawodnikami. Na przestrzeni lat pracowałem z wieloma zespołami. Zaczynałem w VVV Venlo z drużyną U-16, by później prowadzić przez pięć lat kategorię U-19. Następnie przez dziesięć lat byłem asystentem trenera pierwszego zespołu seniorów. Po takim czasie twoja wizja futbolu się klaruje i obecnie mogę powiedzieć, że najważniejszy jest ciągły rozwój. Jeśli więc w Lubinie będziemy dbali o nasz sztab szkoleniowy, dawali im możliwości stawanie się lepszymi trenerami, to finalnie przełoży się na jeszcze lepszą pracę z młodzieżą. Tym samym, wzrośnie liczba utalentowanych graczy akademii.
Powiedział Pan także o pierwszych wrażeniach z wizyty w Lubinie. Na pewno były ważne przy podejmowaniu decyzji o pracy tutaj, ale co tak naprawdę zaważyło?
- Tak, jak już powiedziałem wcześniej, pracowałem przez sześć lat z młodymi graczami VVV Venlo. Po tym czasie, dokładnie w 2006 roku, dołączyłem do sztabu pierwszego zespołu, wraz z ówczesnym szefem szkolenia akademii. Przez kolejne lata pracowałem z seniorami i następnie, w 2015 roku zdecydowałem się na przyjęcie oferty Fortuny Sittard, wówczas występującej w drugiej klasie rozgrywkowej. Spędziłem tam rok, który bardzo wiele mi dał jako trenerowi. Od 2017 opiekuję się rocznikiem U-19 w Vitesse, ale ciągle chciałem rozwijać się jako trener. Co tak naprawdę zadecydowało? Po pierwsze, dla mnie zawsze ważne było, aby pracować z utalentowanymi graczami. Po drugie, zawsze chciałem objąć stanowisko związane z podejmowaniem kluczowych decyzji, być liderem.
Jeśli dobrze rozumiemy, chciał Pan po prostu zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, które stawia choćby praca szefa szkolenia?
- Tak. Po części tak. Chciałem pracować jako szkoleniowiec pierwszej drużyny albo jako asystent, ale na najwyższym poziomie. Z drugiej strony, na pewno intersująca i niezwykle rozwojowa była także perspektywa objęcia stanowiska dyrektorskiego. Oba rozwiązania są dla mnie jako trenera dużym wyzwaniem. Dostając propozycję z Zagłębia, wiedziałem, że jest to praca spełniająca te kryteria i dająca mi nowe możliwości. Mogę próbować rozwijać trenerów i pomóc im w pracy z zespołem. Mogę również pomagać im w inny sposób, budując ich pewność siebie, warsztat czy po prostu dzieląc się wiedzą. Ja mam za sobą 23 lata pracy jako profesjonalny szkoleniowiec. To masa doświadczeń, które mogę spożytkować w dobrym kierunku. Przecież, to nie jest tak, że po tym czasie ja już wszystko wiem i nie muszę nikogo pytać się o opinię. Wręcz przeciwnie, razem możemy osiągnąć jeszcze więcej. Możemy kreślić długoterminowe plany, wymieniać doświadczenia i wzajemnie się uzupełniać. Jeden trener będzie lepszy w taktyce, drugi w motywacji, a przecież pracując razem mogą się uzupełniać i przy okazji się od siebie uczyć. Myślę, ze wszyscy trenerzy w Lubinie powinni być nastawieni na współpracę. Będziemy starali się doskonalić w tych aspektach i razem budować fundamenty pod coś wielkiego.
Wspomniał Pan, że chce rozwijać trenerów, ale proszę powiedzieć co dokładnie wniesie Pan jako szkoleniowiec do naszej akademii? Pamiętamy pańskie wystąpienie podczas Big Six w lutym i rzucało się wtedy w oczy to, że wszyscy słuchali prezentacji w absolutnej ciszy i wręcz chłonęli tą wiedzę.
- Dziękuję, to bardzo miłe. Dla mnie niezwykle ważne jest, aby ludzie się słuchali wzajemnie, byli otwarci na dialog. To zawsze szansa na jakąś naukę. Ja chce każdego dnia być lepszym trenerem. Myślę, że dla każdego, kto pracuje z zawodnikami, takie podejście powinno być najważniejsze. Ludzie uczą się przecież przez całe życie, więc trenerzy także powinni korzystać z własnego doświadczenia, ale i wymieniać między sobą informację, aby każdego dni stawać się jeszcze lepszymi.
- Co Ja mogę wnieść? Mnóstwo pasji, wiedzy, wspomnianego doświadczenia i trochę szkoły holenderskiej. W moim życiu zawodowym widziałem wiele dobrych, ale i złych rzeczy, nie tylko w mojej rodzimej myśli szkoleniowej. Po pewnym czasie po prostu wiesz czego nie zrobiłbyś ponownie. Widziałem w Lubinie wielu utalentowanych trenerów, większość z certyfikatem UEFA A, a to jest już przecież bardzo wysoki poziom. Tutaj także widzę wielkie pokłady możliwości.
A jakie na przykład? Czy rozważa Pan choćby wysyłanie trenerów do Holandii na staże?
- Tak, oczywiście, że o tym pomyślałem jako o jednej z wielu rzeczy. Możemy wymieniać się doświadczeniem z Southampton w Anglii, Genk w Belgii oraz Vitesse, Ajaksem czy PSV w Holandii.
Czyli przywozi Pan ze sobą także kontakty?
- Tak, kontakty też przywożę! (śmiech) Ja bardzo chętnie umożliwię trenerom dostęp do wyjazdów, stażów i kursów, jeśli będą tego chcieli. Po części to będzie moja rola, ale będę dbał także o inne aspekty. Naprawdę, mam wielkie plany związane z Zagłębiem w najbliższej przyszłości.
Jaka będzie pierwsza rzecz, którą zrobi Pan w AP KGHM Zagłębie?
- Pierwsza rzecz? Mam już w głowie wszystko zaplanowane, jeśli chodzi o mój start. Na początek na pewno spotkam się ze wszystkimi pracownikami. Chciałbym przedstawić im swoją wizję, przedyskutować i poznać ich opinię. Chcę, aby wyrażali swoje zdanie i byli przy tym otwarci na nowe sugestię. Żeby ciągle się rozwijali i każdego dnia patrząc w lustro widzieli ten progres. Zawsze jest coś do poprawy, choćby minimalnej i nie powinno się na pewnym etapie kariery zadowalać osiągnięciami i stanąć w miejscu. Trzeba ciągle się rozwijać, rozmawiać, dawać informację zwrotną, ale także ją przyjmować. Z każdym się spotkam, nakreślę drogę rozwoju i możliwości. Porozmawiamy o mocnych i silnych stronach oraz o tym, co możemy z tym zrobić.
Rozmawialiśmy o tych bliższych planach, a co z bardziej odległymi? Kiedy uzna Pan, że zostały osiągnięte?
- To bardzo trudne pytanie. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy, bo w tej materii jest dużo zmiennych zależnych. Może być tak, że efekty zobaczymy już po kilku tygodniach, a może być tak, że dopiero po pół roku. Praca w akademii naznaczona jest cierpliwością. Wierzę, że możemy sobie wspólnie pomóc i zrobię co w mojej mocy, aby tak było. Jeśli będziemy pracować z sercem, wkładając w to mnóstwo pasji i zaangażowania, to efekty same przyjdą. A wtedy znajdziemy nowe rzeczy, wyznaczymy inne cele i będziemy starali się do nich dążyć. Nie możemy przecież stać w miejscu. Zawsze musimy być ambitni!