Zbigniew Małkowski: Podzielę się doświadczeniem / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Zbigniew Małkowski: Podzielę się doświadczeniem 28 lut

Zbigniew Małkowski: Podzielę się doświadczeniem

?Nowy bramkarz Miedziowych o kulisach podpisania umowy z Zagłębiem Lubin i celach, jakie przed sobą stawia. 

28 lut 2017 11:11

Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin

Udostępnij

Ekstraklasa


Kontuzji doznał bramkarz Zagłębia Lubin, który walczy o miejsce w składzie. Miedziowy klub sięga więc po doświadczonego golkipera. To bardzo racjonalna decyzja.
Zbigniew Małkowski: - Myślę, że Zagłębie regularnie monitoruje rynek bramkarzy, więc klub miał świadomość, że jestem dostępny. W sytuacji, w której znalazło się Zagłębie, doświadczony bramkarz, którego nie trzeba testować, to optymalna decyzja. Do zamknięcia okna transferowego zostało już mało czasu, kluby zamykają kadry, więc wszystkim zależało na szybkim porozumieniu. Negocjacje przebiegły bardzo sprawnie, szybko osiągnęliśmy porozumienie.

Do kiedy Ty trenowałeś z Koroną, czy masz zaległości?
- Faktycznie zawodnikiem Korony byłem do końca ubiegłego roku. Od tego czasu trenowałem codziennie sam. Przez te wszystkie lata nauczyłem się utrzymywać w dobrej formie. Jestem człowiekiem, który pozytywnie podchodzi do świata i cały czas wierzyłem, że jeszcze będę grał na wysokim poziomie. Niczego więc nie zaniedbałem. W zawodowej piłce jestem od 1996 roku, więc mam niezbędne doświadczenie, by być ciągle w dobrej dyspozycji. Swój okres w Koronie Kielce zakończyłem na dobrym poziomie, więc dalej mam wewnętrzną motywację do gry.

Bardziej Ty przeżywałeś rozstanie z byłym klubem, czy jednak społeczność Korony miała z tym problem?
- Po gwizdku kończącym moje ostatnie spotkanie w barwach Korony widać było, że zacząłem to przeżywać. W meczu tego nie odczuwałem, ale po samym spotkaniu pojawiły się pierwsze myśli, że to może być koniec. W barwach Korony grałem 7 i pół roku. Coś się kończy, coś się zaczyna, jak już mówiłem, pozytywnie podchodzę do życia i wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Mogę tylko zdradzić, że trochę inaczej wyobrażałem sobie nasze rozstanie. Zarząd miał prawo podjąć taką decyzję, to tyle. Dodam tylko, że rozmowy o moim pozostaniu w Kielcach trwały dość długo. Cieszę się, że trafiłem do tak dobrego klubu, jakim jest Zagłębie Lubin. Była kiedyś opcja, że miałem grać w Lubinie, wówczas nie wyszło. W tym przypadku sprawdziło się: do dwóch razy sztuka.

Ciebie wypada pytać, czy czujesz się spełnionym zawodnikiem?
- Przede wszystkim jestem bardzo ambitny. Z biegiem czasu dojrzałem, zacząłem cieszyć się futbolem. Piłka sprawia mi przeogromną satysfakcję. Jestem jednym z nielicznych zawodników, które przeżyły te wszystkie pozytywne zmiany w polskiej piłce. Powstały piękne stadiony, sama liga zyskała fantastyczną otoczkę. Nie chce się kończyć, to wciąga i daje niesamowitego kopa do pracy! (śmiech). Dopisuje mi zdrowie, chcę jeszcze w tym całym "produkcie" uczestniczyć.

Tobie na pewnym etapie wróżono karierę pokroju Jurka Dudka? Byłeś jego naturalnym następcą w Feyenoordzie.
- Miałem być następcą Jurka, ale nie wyszło. Nie mam z tym problemu. Nie wytrzymała moja głowa. Nie chodzi o to, że zabrakło umiejętności czy balowałem. Narzuciłem sobie ambicjonalne cele, którym na tamten moment nie byłem w stanie podołać. Nie żałuję jednak, że dane mi było w tym wszystkim uczestniczyć, ja zrobiłem ogromne postępy i zawsze będę podkreślał, że dopiero w Holandii nauczyłem się bronić. Poznałem od podszewki pojęcie: trening bramkarski. W tamtych latach w Polsce tego się wszyscy dopiero uczyli.

Zbyszek Małkowski, doświadczony golkiper, który na zawodowym poziomie funkcjonuje od blisko 21 lat trafił wreszcie do Zagłębia.
- Zagłębie mocno się rozwija. W ostatnim czasie, zza szyby autokaru, kiedy tutaj przyjeżdżałem z Koroną, podziwiałem bazę, która się rozbudowywała. Jestem już w Zagłębiu, drużyna dobrze mnie przyjęła. Przy zmianie otoczenia zawsze pozostaje niepewność. Mnie może łatwiej, bo znam trenera Stokowca, chyba nawet graliśmy przeciwko sobie. Jarosława Bakę znałem ze Stomilu Olsztyn - on kończył granie, a ja właśnie zaczynałem. Historia może więc zatoczyć koło, przy trenerze zaczynałem, przy nim będę kończył.

Przychodzisz w momencie, kiedy numerem 1 w lubińskiej bramce jest Martin Polacek. Jakie cele stawiasz przed sobą?
- Ambicja nigdy nie przesłoni mi zdrowego rozsądku. Nie mam zamiaru pod nikim kopać dołków, interesuje mnie sportowa rywalizacja. Martin ma mocną pozycję, a ja przychodzę, by pomóc drużynie, a nie siać zamęt. Będę robił swoje, mam doświadczenie, również na poziomie międzynarodowym i chętnie się nim podzielę. Chętnie napiję się kawy w towarzystwie Martina, pogadam. Zagłębie ma skończyć ligę na jak najwyższym miejscu w tabeli.

Zamierzasz w przyszłości szkolić bramkarzy? Twardo stąpasz po ziemi, masz bogate doświadczenia, jesteś komunikatywny?
- Pomysły na podjęcie takiej pracy faktycznie mam. W styczniu miałem trochę więcej czasu na pewne przemyślenia. Gdybym jednak nie znalazł klubu, to miałem wizję stworzenia szkółki. To dopiero zarysy, gdybym faktycznie miał zacząć szkolić bramkarzy, to wszystko musiałoby być dopięte na ostatni guzik. Zawsze powtarzam, że by odnosić sukces w danej dziedzinie, trzeba się skupić tylko na niej. W czasie mojego pobytu w Kielcach mogłem już założyć szkółkę czy wejść w różne biznesy. Ja jednak poświęcałem się piłce i rodzinie. Piłkarz po treningu musi się zregenerować, odpowiednio wypocząć, wówczas daje z siebie przysłowiowego "maksa". Biznesy przynoszą finansowe profity, ale nie pozwalają się w stu procentach koncentrować na piłce.

Czego można Ci życzyć na starcie w nowych barwach.
- Mam swoje lata i doświadczenia, więc zdaję sobie sprawę z faktu, że najważniejsze jest zdrowie. Jeśli ono będzie dopisywało, a tak jest, to ze wszystkim innym sobie poradzę. Powalczymy, by Zagłębie zakończyło sezon na jak najwyższym miejscu w tabeli.